Hongkońskie apartamentowce

Czy jesteście sobie w stanie wyobrazić, że musicie zamknąć całe swoje mieszkanie na powierzchni 1,5 metra²?

Dla setek tysięcy mieszkańców Hongkongu to niemiła codzienność. W związku z tym, że gęstość zaludnienia jest jedną z najwyższych na świecie, ceny mieszkań nie zostają w tyle. Pomimo starań władz miasta i budowaniu nowych wieżowców na terenach odzyskanych od morza problemy biedniejszych mieszkańców się tylko pogłębiają. Wina leży również po stronie najbogatszych Chińczyków z kontynentu, wykupujących mieszkania. To tylko obnaża nieudolność władz z pozyskiwaniem przestrzeni na mieszkania komunalne. Czytaj dalej „Hongkońskie apartamentowce”

67. Dzień podróży (24.10)

W nocy okazało się, że przeceniłem tropiki w HK i trochę zmarzłem. Aby uchronić się przed zimnem wymyśliłem formę spania z rękami wsuniętymi wewnątrz koszulki. Czułem się jak utopenec zamarynowany w słoiku. Shanlo w ogóle nie spała, to była dla niej pierwsza noc spędzona na przyrodzie. Z rana znów skoczyliśmy popływać, później prysznic i wygłodniali ruszyliśmy na miasto. W międzyczasie zaczęliśmy rozmawiać o tym jak zamierzam dojechać do Pekinu. Myślałem, żeby złapać pociąg, Shanlo wyperswadowała mi ten pomysł. Pociąg kosztuje około 500 złotych i jedzie się nim około 10 godzin. Trasa z Shenzhen do stolicy to bagatela dwa i pół tysiąca kilometrów. Skorzystałem więc z aplikacji Ctrip w której znalazłem lot do Pekinu na jutro wieczór za około 400 złotych liniami Hainan Airlines. Nigdy wcześniej nie korzystałem z tej aplikacji, ale kumpel z Pekinu zapewnił mnie, że to najlepsza wyszukiwarka takich lotów, do tego pewna i sprawdzona, więc nie muszę się bać, że zostanę okradziony.

Czytaj dalej „67. Dzień podróży (24.10)”

66. Dzień podróży (23.10)

Wstałem wraz z przyjściem Tobiasa i Matiasa z Danii. Okazało się, że mieszkali w Kopenhadze w Christanii, a teraz podróżują po Azji. Christania jest znana z tego, że jest hipisowskim wolnym miasteczkiem położonym na terenie byłej duńskiej bazy wojskowej. Obecnie jej mieszkańcy żyją ze sprzedaży blantów turystom. Skoro tacy goście przybyli nie zdziwicie się, że ten poranek nie różnił się zbytnio od wczorajszego wieczora, znów było zielono. Pochłonęły nas niekończące się rozmowy o muzyce. Nie zapomnę tego momentu, kiedy zostałem spytany i najlepszą płytę Pink Floyd, a że nie jestem ich fanem to odpowiedziałem, że Wall. Oj jak zostałem za to zjechany. Do tej pory na mojej twarzy pojawia się uśmiech, że coś takiego może być tak ważne dla ludzi. Czytaj dalej „66. Dzień podróży (23.10)”

65. Dzień podróży (22.10)

Wstałem, wyjrzałem za okno, pogoda wyglądała naprawdę obicująco, nie było na niebie żadnego śladu po wczorajszym tajfunie. Bardzo łatwo się przyzwyczajam do łatwych rozwiązań. Zszedłem na dół zamówić coś na śniadanie przez internet, wróciłem wziąć zimny prysznic i gdy tylko spod niego wyskoczyłem czekało mnie chińskie żarełko.

Najedzony wyskoczyłem na miasto z pełnym plecakiem. Szybko poczułem, że decyzja o przejściu się do Luohu jest bardzo zła i najlepiej będzie złapać jakiś autobus w tym kieunku. Odpaliłem więc chińskiego jakdojadę.pl czyli gał de ditu (高德地图 – po tej nazwie możecie znaleźć go na sklepie google play), który wskazał mi, że mam złapać autobus 18, na który bilet kosztował około 1,20 zł. To była dla mnie pierwsza okazja na napasienie mych oczu ogromną wioską drapaczy chmur. Jest tu około 60. budynków mających więcej niż 200 metrów wysokości w tym dwa znajdują się w pierwszej dwudziestce najwyższych budynków na świecie. Całe miasto zawdzięcza swój obecny wygląd trzeciemu zjazdowi KC chińskiej partii robotniczej w 1978 r., kiedy to Shenzhen została przyznana specjalna strefa ekonomiczna w jego południowych dzielnicach na granicy z Hong Kongiem. Taki ogromny krok w stronę kapitalistyczno-komunistycznych Chin zaraz po śmierci Mao Zedonga. Chłopak pewnie się przewraca w swoim mauzoleum. Czytaj dalej „65. Dzień podróży (22.10)”

64. Dzień podróży (21.10)

Będzie to jeden z najkrótszych wpisów na blogu.

Na zewnątrz szalał silny deszcz, który kilkanaście kilometrów dalej był ponoć tajfunem. Widziałem również filmiki o odrywanych dachach więc podjąłem decyzję, aby cały ten dzień spędzić w hostelu i następnego dnia pojechać prosto do Hong Kongu. Proognoza pogody na na następny dzień była naprawdę spoko, temperatury w okolicach 25. stopni i słońce. W hostelu była klmatyzacja dzięki, której można było normalnie funkcjonować, a na zewnątrz ogromna wilgoć, ściana deszczu i jakieś 30 stopni celsjusza. Decyzja była więc dość prosta, popiszę trochę następne brakujące posty i przekibluję w tym suchym dołku. Czytaj dalej „64. Dzień podróży (21.10)”

63. Dzień podróży (20.10)

W końcu nastąpił ten moment, kiedy musiałem użyć budzika. Miałem nie mały stres w związku z tym. Po tylu dniach bez niego można wyłączyć go nieświadomie i iść dalej spać, a śpiąc w wieloosobowym pokoju bałem się go położyć gdzieś dalej. Z drugiej strony moi współlokatorzy byliby przeszczęśliwi gdybym przy okazji ich obudził. Na szczęście po czterech godzinach snu wstałem bez problemu. Widać byłem wystarczająco zmotywowany, aby za 15 godzin znaleźć się w tropikach. Łazienka, check out, metro, dworzec.

Dworzec Shanghaihongqiao. czyli Szanghaj Czerwony Most, pięknie, komunistycznie. Chociaż z kolorem czerwonym w Państwie Środka możemy mieć pewien problem. Historycznie jest to kolor w kulturze chińskiej, który symbolizuje szczęście, dostatek i wszystko co może być najlepsze. Nawet panna młoda powinna mieć czerwoną suknię ślubną. Odwołuje więc słowa, że nazwa Czerwony Most jest komunistyczna, bo może być związana z chińską historią. Hongqiao jest największym dworcem kolejowym na świecie ze względu na powierzchnię użyteczną wynoszącej 130 hektarów, ma 15 peronów i wygląda jak ogromny terminal na lotnisku. Jest tu nawet kontrola bezpieczeństwa, chcieli mi na niej zabrać gaz pieprzowy przeciwko psom. Na szczęście na gazie były odpowiednie informacje i został on ze mną. Na perony nie wejdzie sobie żadna postronna osoba, bo wpuszczani jesteśmy tam tylko po zeskanowaniu kodu qr z biletu i potwierdzeniu tożsamości paszportem. Czytaj dalej „63. Dzień podróży (20.10)”

62. Dzień podróży (19.10)

Wstałem bez oznak dnia wczorajszego. Szybko spakowałem mandżur i byłem gotowy do pożegnania się z moim hostem. Jeszcze tylko dostałem ostatnie instrukcje jak mam kupić bilet na szybki pociąg do Shenzhen i już byłem na zewnątrz. Niestety nie mogłem tutaj spędzić kolejnej nocy, a szukać innego hosta nie miałem za bardzo ochoty. Pociąg miałem mieć o 7:47 więc czekała mnie pobudka o 4:30, a nie chciałem nikogo męczyć tak wczesnym wstawieniem. Jedyną opcją było znalezienie hostelu. Z tym nie było większych problemów, bo było już po sezonie i w granicy dwudziestu zlotych można się zmieścić. Czytaj dalej „62. Dzień podróży (19.10)”

61. Dzień podróży (18.10)

Tym razem przyszło nam wstać troszeczkę wcześniej około 7. rano. Nasz host musiał iść do pracy i nie był raczej z tych, którzy dają pełną wolność w ich mieszkaniu, klucze itp. To leży tylko i wyłącznie w gestii hosta, może i on innym pozwala zostać u siebie na dzień i daje klucz, ale na przykład nie zaufał nam wystarczająco. Ja zostawałem w tym miejscu jeszcze jedną noc. Natomiast Joohny miał lecieć dalej. Dość szybko się zebraliśmy, ja przepakowałem się w plecaczek miejski, a Johny spakował co miał. Okazało się, że mimo zapewnień Chińczyka, że wychodzi o ósmej, przyszło nam czekać troszeczkę dłużej. Ja pogrążyłem się w błogiej medytacji, a Nikita wyskoczył odstrzelić papierosa albo kilka. Swoją drogą te temat jest warty szerszego opisu. W prowincjonalnych miastach Chin europejscy palaczy będą przeszczęśliwi. Praktycznie zawsze jak ktoś poprosi Was o zdjęcie wspólne to da za nie Wam papieroska, a nawet całą paczkę. Papierosy są tu relatywnie tanie (około 5 złotych w miarę dobra jak na chińskie warunki paczka). Niestety trzeba się przyzwyczaić do tego, że fajki są bardzo nieprzyjemne w smaku. Wynika to zapewne z tego faktu, że Chiny nie podpisały umów ONZ określających wymogi na jakość produktów tytoniowych. Czytaj dalej „61. Dzień podróży (18.10)”

60. Dzień podróży (17.10)

Trawa w parku była na tyle gęsta, że spało się na niej zupełnie jak w łóżku. W nocy podjąłem decyzję, że to ostatni piękny dzień, który spędzę z Johnym. Powodów do tego było wiele. Nastąpiło pewne zmęczenie materiałem, nie lubię podróżować z ludźmi. Dużo ciekawsze przygody występują zazwyczaj, gdy podróżuje się w pojedynkę. Chociaż muszę przyznać, że przez większość czasu dogadywaliśmy się dobrze jak mało z kim mi się udaje. Z czasem jednak interesy nasze zaczęły się rozjeżdżać. Ja chciałem mieszać wszystko w mojej podróży, a Johny’emu zależało tylko na imprezach i ciągłej zabawie. Nie mógł zrozumieć, że czasem chcę zajrzeć w jakieś nietypowe muzeum albo w kolejną z setek świątyń. Cóż zrobić? Jestem tak stworzony, że wszystko mnie interesuje. Z drugiej strony ja się denerwowałem, kiedy szliśmy do galerii handlowej, podobnej do setek innych, niczym specjalnie się nie różniącej. I tak się nawzajem blokowaliśmy. Czytaj dalej „60. Dzień podróży (17.10)”

Jak wygrałem samochód w Chinach

Tak więc nie żartowałem, że wygrałem auto. W Yun’anie kupiłem chipsy, a w nich znalazłem kupon ze zdrapką pod którą był QR kod. Normalne jego wczytywanie prowadziło mnie do nie istniejącej strony. Z pomocą przyszły dzieci z którymi chodziliśmy cały dzień. Powiedziały mi, że muszę go wczytać przez łisi, czyli chińskiego mesendżera. Wczytałem kod i na ekranie pojawiło się konfetti i niezrozumiałe dla mnie napisy z nieźle wyglądającym SUVem. Pomyślałem, że to konkurs w którym trzeba zebrać tysiąc szczęśliwych kuponików i wtedy wygram samochód. Pomyślałem, czemu nie spytać Shi Hao, o to gdy się spotkaliśmy (to ten gość, który nas tu wczoraj przywiózł, a dziś specjalnie przyjechał się z nami spotkać). Powiedział mi, że chyba coś wygrałem, po czym gdzieś zadzwonił i rozmawiał z 15 minut. Powiedział, że musimy zajechać w jedno miejsce. Ja się patrzę, a my podjeżdżamy pod salon samochodowy. Wszedłem do środka, poprosili mnie bym pokazał im QR kod. Oddałem im go, znowu 15 minut czekania, ale tym razem przynajmniej na miłej skórzanej kanapie. Czytaj dalej „Jak wygrałem samochód w Chinach”