37-38. Dzień podróży (1-2.10)

Nowy muzułmański rok, który nim nie był, nie różnił się niczym od innych w Senegalu. Zebraliśmy manatki i poprosiliśmy Oussenyou, aby podpowiedział nam jak najtaniej dojechać do różowego jeziora i ile powinno to kosztować. Dowiedzieliśmy się, że nie orientuje się, bo wujek zabierał go taksówką za darmo. Jednak specjalnie dla nas porozmawia z nim i na pewno nas ze sobą zabierze, za niewielką opłatą. Niestety, nie mógł się dodzwonić do wujaszka, więc zniknął na godzinkę… W końcu nasz telefon zadzwonił. Wujek był gotów nas zawieść za jedyne 20 tysięcy CFA (120 złotych). Taka cena za 20 kilometrów! Dodajmy, że paliwo jest tu o 20% tańsze od naszego. Oczywiście zaczęło się tłumaczenie, że przecież on musi wrócić i że paliwo nie jest za darmo. Rozumienie słów „po znajomości” w Senegalu często mija się z naszym skrzywionym europejskim myśleniem… Czytaj dalej „37-38. Dzień podróży (1-2.10)”

34-36. Dzień podróży (28-30.09)

Plan był prosty: wstajemy o piątej przed wschodem słońca, wyskakujemy z hotelu i mkniemy na wylotówkę. Często się dziwię, jak znajdowaliśmy siły na takie szaleńcze zrywy. Wszystko po naszej stronie wypaliło i około szóstej trzydzieści znaleźliśmy się za rogatkami Saint Louis. Pora przed świtem okazała się bezpieczna, nikt nas po drodze nie zaczepiał, taksówkarze nie wychwytywali jeszcze naszej białej skóry, więc mogliśmy po drodze przyglądać się, jak zmienia się miasto . Najpierw piękna, aczkolwiek waląca się kolonialna starówka, później most Eiffla, a potem coraz gorsze zabudowania, z czasem zamieniające się w slumsy. Jakie szczęście, że nie przyszło nam iść przez te miejsca, kiedy zawalone są po brzegi ludźmi.

Czytaj dalej „34-36. Dzień podróży (28-30.09)”

32-33. Dzień podróży (26-27.09)

Szczęśliwi Ci, którzy mieszkają w strefie Schengen. Większość z Polaków nie wie co to znaczy stać w kilometrowych kolejkach, być poniżanym i traktowanym jak podczłowiek. My też czasem zapominamy o tym jak fajnie mieszka się w Europie, gdy łapiemy kolejny cebula deal na weekend w Norwegii. W czasie podróży na wschód granice też wydają się przyjemne. Najgorzej do tej pory było na granicy gruzińsko-abchaskiej, którą Hasan przemierzał dwa lata temu, gdzie po znajomości przechodziło się w parę minut, a prosty lud musiał czekać godzinami. W porównaniu z Rosso wszystkie te przygody to błaha fraszka!
Czytaj dalej „32-33. Dzień podróży (26-27.09)”