34. Dzień wyprawy (21.09)

Wstaliśmy z samego rana podziwiając wschód słońca. Szybkie upakowanie rzeczy i kciuk w górę. Ale do czego? Nic nie jedzie. Parę kilometrów dalej jest wioska, są krowy to będzie wiejskie mleko, do tego znajdziemy jakieś bułki i będzie śniadanie, że tralala. Nasze słowa szybko zamieniły się w czyny i jedliśmy bułeczki z mlekiem pod sklepem przeganiając miejscowych alkoholików proszących o kasę i papierosy. Wróciliśmy na trasę robiąc przystanek w kaplicy buddyjskiej i złapaliśmy stopa z miejscowym Tadżykiem do następnego miasta Gusinoaziorska. Tutaj zdecydowaliśmy się na przelezienie przez miasto. Dalej był stop z dwoma buriatami do kolejnego miasta: Nowosieliengińska. A stąd zabrała nas na granicę marszrutka, która zatrzymała się w środku miasta, aby nam pomóc. Czytaj dalej „34. Dzień wyprawy (21.09)”

33. Dzień podróży (20.09)

Wstaliśmy około 7:00 i okazało się, że prąd powrócił. Podobno wyłączyli go o północy, ale ja mam taki sen, że można by mnie w nocy wynieść na łóżku polowym przed Polski Dom i pewnie długo bym się nie zorientował co się dzieje. Tak więc znów przyszło mi czekać na moją elektronikę. Johny nie przejął się tym specjalnie, przysiadł na miejscowym komputerze i zaczął oglądać rosyjską wersję „You can dance”, która tutaj została przetłumaczona na Tancy. A ja wraz z Krystianem (miejscowym nauczycielem języka polskiego z Zielonej Góry) pogrążyłem się w niekończących się rozmowach o życiu, jego sensie, czym jest polskość, przynależność do nacji, o polonii itd. Czytaj dalej „33. Dzień podróży (20.09)”

32. Dzień podróży (19.09)

Wstałem.z samym.wschodem słońca i zacząłem powoli się zbierać. Nie musiałem się z tym spieszyć, bo ostatniej nocy było bardzo wilgotno co wraz z niskimi temperaturami oznacza wysoką sublimacje wody na moim brezencie. Rozwiesiłem wszystko do schnięcia. Wciągnąłem całą puszkę tuńczyka. Zrobiłem mini trening i rozgrzany wskoczyłem po raz ostatni do Bajkału. Zauważyłem, że zaczyna mi brakować energii elektrycznej i widziałem, że w takim razie powinienem znaleźć dzisiaj normalny nocleg z gniazdkiem w Ułan Ude. Po dwóch godzinach byłem już gotów do pożegnania się z Bajkałem. Czytaj dalej „32. Dzień podróży (19.09)”

31 Dzień podróży (18.09)

Cały dzień siedziałem, jadłem powoli kilogram chałwy, naprawiłem prowizorycznie moją selfie pałkę. Podziwiałem kolejno zachód księżyca, wschód słońca, wschód księżyca i zachód księżyca. Nawet przez chwilę zobaczyłem bajkalską fokę nerpu, która występuje tylko tutaj. Przygotowałem tabliczkę węglem, bo gdzieś zgubiłem markery i nadganiałem posty. Tak też minął mi cały dzień przez który nie widziałem, ani jednego człowieka. Czytaj dalej „31 Dzień podróży (18.09)”

30. Dzień wyprawy (17.09)

Wstałem z samego rana, a raczej Kacia obudziła mnie, mówiąc, że czas się zbierać, wszystko miałem przygotowane do zabrania więc w ciągu pięciu minut byłem gotów do boju. Dostałem jeszcze gorącą kawę w czasie, gdy Kacia malowała się przed wyjazdem na ja zajęcia z angielskiego. W ciągu dwudziestu minut byłem już na ulicy. Przez chwilę wydawało mi się, że zostawiłem u niej kurtkę, jednak na szczęście leżała ona u mnie. Za to zostawiłem u niej szampon leczniczy i teraz będę musiał spróbować gdzieś go kupić w aptece. Czytaj dalej „30. Dzień wyprawy (17.09)”

29. Dzień podróży (16.09)

Obudziłem się na parkingu, przyszedł czas się zbierać dalej w drogę. Zrobiło się naprawdę zimno tutaj w górach okalających Bajkał było około 0 stopni Celsjusza. Przyznam, że było mi bardzo ciężko powtórzyć oczy, ale powoli z tym walczyłem, chciałem poznać kogoś fajnego z Irkucka kto chciałby się spotkać i pokazać mi miasto więc wysłałem wiele zapytań. Później Sasza wyjaśnił mi swoją teorię kiedy po rosyjsku zwracać się do kogoś na wy (czyli odpowiednik naszej formy pan/pani). Jeżeli ktoś się Wam przedstawi samym imieniem to możecie się zwracać do niego na Ty jeśli jednak użyje imienia i otciestwa (drogi człon tworzony od imienia ojca, np. mój ojciec ma na imię Jacek więc ja jestem Jackowić) to należy zwracać się do niego na wy. Jeszcze nikt nigdzie nie przestawiał mi się z otciestwem, a nie uważam, że do wszystkich tych osób mógłbym zwracać się na ty więc możecie ufać Saszy lub nie. Zatrzymaliśmy się na kawę i na jakieś jedzenie, aby podbić stan cukru we krwi. U Saszy to dało radę, a u mnie coś nie bardzo. Dalej chciało mi się dość i przegapiłem wiele prześlicznych kadrów. Dojechaliśmy do Irkucka powoli i Sasza wyrzucił mnie w samym centrum tłumacząc mi co mam zobaczyć przed wyjazdem. Przyznam, że dla mnie najwyższy priorytet miało odnalezienie toalety w pierwszej kolejności. Nie było to proste bo jak się okazało wszystkie publiczne toalety. A restauracje były zamknięte. Co robić? A pytać się wszystkich ludzi wkoło. Lepiej nie, mandat jest za wysoki i można się najeść kupy wstydu, a potem będą mówić w Irkucku, że Polscy to świnie. W końcu za granicą jesteśmy  ambasadorami swojego kraju wyjeżdżając za jego rubierze. W końcu niejaki Żenia zaprosił mnie do swojego domu i od razu pobiegłem za potrzebą. Chwilę pogadaliśmy i już byłem na mieście. Czytaj dalej „29. Dzień podróży (16.09)”

28. Dzień podróży (15.09)

Od razu powiem, że był to dzień w stylu historia drogi. Więc jeśli nie lubicie słuchać jak ktoś stopował możecie pominąć ten post.

Wstałem z samego rana, umyłem się w pobliskiej rzeczce i wróciłem na przystanek z którego odjeżdżały wszystkie ciężarówki. Na początek poszedłem popytać się wszystkich dalnobojśikow czy mnie nie zabiorą do Irkucka. Niestety nikt specjalnie nie chciał mnie ze sobą zabrać. Najważniejsze w takich momentach wyluzować się i nie przejmować, życzyć wszystkim spokojnej i szczęśliwej drogi (sciasliwej puci wam i wsiewo haroszewa). Uznałem, że nie bez przyczyny mnie nie biorą i poszedłem pojeść w związku z powyższym. W restauracji wziąłem plow (tatarskie jedzenie z ryżem, warzywami i mięsem) oraz jakiś pirożek na ciepło z kawą z mlekiem. Najedzony już wyskoczyłem popytać się reszty kierowców, którzy się przebudzili, czy mnie nie wezmą. I znów klapa. Przyszło stopić na drodze. Czytaj dalej „28. Dzień podróży (15.09)”

27. Dzień podróży (14.09)

Obudził mnie Ildar przed samym Krasnojarskiem. No 20 kilometrów przed. Mógł sam objeżdzać miasto bo jechał do Zielonogorska jednak zdecydował się, że pojedzie bliżej centrum, abym miał niedaleko do najbliższej marszrutki. Dał mi zapalić papierosa jako namiastkę kawy i za chwilę byłem już w pełni świadomy co się w ogóle dzieje. Kilka kolejnych nocy dało mi we znaki, ale jak to mówią, w trumnie się wyśpisz. Zajechaliśmy na przeciwko Nowego Mostu, który okazał się wiaduktem nad magistralą kolejową drogi transsyberyjskiej. Czytaj dalej „27. Dzień podróży (14.09)”