64. Dzień podróży (21.10)

Będzie to jeden z najkrótszych wpisów na blogu.

Na zewnątrz szalał silny deszcz, który kilkanaście kilometrów dalej był ponoć tajfunem. Widziałem również filmiki o odrywanych dachach więc podjąłem decyzję, aby cały ten dzień spędzić w hostelu i następnego dnia pojechać prosto do Hong Kongu. Proognoza pogody na na następny dzień była naprawdę spoko, temperatury w okolicach 25. stopni i słońce. W hostelu była klmatyzacja dzięki, której można było normalnie funkcjonować, a na zewnątrz ogromna wilgoć, ściana deszczu i jakieś 30 stopni celsjusza. Decyzja była więc dość prosta, popiszę trochę następne brakujące posty i przekibluję w tym suchym dołku.

Jedynym problemem było jedzenie. Wczoraj całe zapasy zostały przeze mnie pochłonięte w pociągu. Kiedy już mi glód nie dawał spokoju sszedłem na dół na recepcję spytać się, gdzie najbliżej mogę zjeść, aby całkowicie nie przemoknąć. Pomimo ich słabego angielskiego szybko się dogadaliśmy, że przy takiej pogodzie nie ma sensu nigdzie wychodzić, a że można zamówić jedzenie przez Internet za pomocą znanej nam aplikacji WeChat, która ma chyba milion funkcjonalności. Okazało się, że Chiny mają dużo bardziej od nas rozwinięty rynek internetowego zamawiania jedzenia. Praktycznie każda restauacja może podpiąć się do odpowiedniego systemu i jedyną rzeczą za którą jest odpowiedzialna to zapakowanie jedzenia w pojemniki nadające się do przewieziena. Za transport jest odpowiedzialna oddzielna firma, która ma podpisany kontrakt z właścicielem witryny do zamawiania jedzenia.

Wygląda to tak, że na mieście działa armia taksówkarzy jedzeniowych jeżdzących pomiędzy różnymi restauracjami i zamawiającymi. Dzięki takiemu systemowi mamy ogromy wybór potraw i możemy dostać jedzenie naprawdę szybko i jest to przy tym bardzo tania usługa. Dla przykładu, jedzenie za jakie średnio zapłacimy 10 złotych w restauracji z dowózką będzie nas kosztować 12-13 złotych. Jest to oczywiście zależne od tego czy nie zamówimy czegoś z restauracji na drugim końcu miasta. Wtedy koszty transportu drastycznie wzrosną. Tak więc mamy duży wybór, przy czym w aplikacji mamy zdjęcia tego co bedziemy brać. Od pań na recepcji dostałem telefon z włączonym weczatem i wybrałem co chciałbym zjeść, zapłacłem im gotówkę, one zapłaciły wirtualnym portfelem i oznaczały w którym pokoju mieszkam. Nie uwierzycie, ale po około 20-25 minutach jedzenie przyjechało prosto pod mój pokój ratując mnie przed głodowaniem. Pamiętam, że w Polsce mamy pyszne.pl, ale niestety temu serwisowi naprawdę wiele brakuje do tego co mają Chińczycy. Gorąco jednak czekam na wprowadzenie chińskich rozwiązań w Polsce.

Po za tą mini historią nic ciekawego się nie wydarzyło wartego oddzielnego opisania. Tak więc to już koniec na dzisiaj!

A tak naprawdę to nie był tajfun, a jakaś pierdziawka, zobaczcie sami na filmie poniżej:

Dodaj komentarz