6. Dzień podróży (31.08)

Pobudka o 6:30, pełna kąpiel w umywalkach, poranna gimnastyka. Czyści z upranymi rzeczami poszliśmy do kafejki. Kawa z herbatnikami postawiły nas na nogi. Pierwszy stop wraz z Hiszpanem słabo mówiącym po angielsku 100 km na południe. Tu trafiliśmy na kolejną stację przy autopiście, czyli autostradzie po hiszpańsku. Czytaj dalej „6. Dzień podróży (31.08)”

5. Dzień podróży (30.08)

Suchy klimat śródziemnomorski to jest to. Pomimo tego, że w nocy lał deszcz to rano gdy wstaliśmy koło 7-mej namiot był suchutki gotowy do zebrania. Żadnej rosy, żadnej wilgoci, nic tylko zbierać go czym prędzej i lecieć na śniadanie na stację. Kawa, sałatka wegetariańska zaprawiona sosami winegret z pleśniowym serem z orzechami, bakaliami, oblany karmelem – czuć już powiew Afryki. W końcu do XI w. stacjonowali tu Arabowie w Kalifacie Kordoby. Za stacją znaleźliśmy karton wypisaliśmy na nim kolejną destynację – Valencia. Na pierwszego stopa nie czekaliśmy nawet 10 minut. Zatrzymał się nam Kameruńczyk.

Czytaj dalej „5. Dzień podróży (30.08)”

2. Dzień podróży (27.08)

Noc była ciężka… Edytce czas dawno nie leciał tak wolno. Wystraszona nocą, parkiem, twierdziła, że zaraz wyskoczy na nas jakiś dziki pies albo wjedzie rowerzysta (rozbiliśmy namiot na ścieżce, wg Hasana – rowerzysta bez świateł skończyłby w rzeczce dużo wcześniej, dla Edytki – „to było jak Marszałkowska!”). Wyjęła gaz, a ja się modliłem, żeby nie nacisnęła spustu. Byliśmy wtedy w namiocie, było grubo, spanie i płakanie przez parę godzin gwarantowane. Na szczęście nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Za to, gdy próbowałem zasnąć to budziła mnie, żebym dalej czuwał. W końcu zasnęliśmy i rano obudziliśmy się przy barszczu Sosnowskiego… Czytaj dalej „2. Dzień podróży (27.08)”

1. Dzień podróży (26.08)

Dzień zaczął się tym, że się bardzo późno skończył. Położyliśmy się o 3:00 nad ranem. Wstaliśmy koło 9:00 i zabraliśmy się za zamykanie ostatnich zadań. Było tego nadal bardzo dużo, mimo tego, że przygotowywaliśmy się od kwietnia. Jakby tego było mało to jeszcze telefon Wyhasanej przestał się ładować. Shit! w dniu wyjazdu?! Na szczęście po pół godziny stresu okazało się, że to zasilacz padł, szybka wymiana i bateria zaczęła się ładować! Czytaj dalej „1. Dzień podróży (26.08)”

Ekstra post – nauka rosyjskiego, opuszczam kurtynę

Leningrad 20 lat radości

Jeżeli chciałbyś zacząć naukę języka rosyjskiego, aby wybrać się na obszar byłego Związku Radzieckiego to mam dla Ciebie radę! Przygotuj sobie słuchawki lub ścisz głośniki, bo będzie grubo. Zaraz na Twoją scenę wprowadzę zespół Leningrad z najsłoneczniejszego miasta w Federacji Rosyjskiej – Sankt Petersburga. Jego liderem jest sam Siergiej Władimirowicz Sznurow, który nie przebiera w słowach, a mat (ros. przekleństwo) leje się gęsto. W tekstach piosenek Leningradu używany jest współczesny slang rosyjski, a nie to co usłyszycie na kursach. Pamiętam jak dziś, gdy jedna Rosjanka była zaskoczona, że znam słówko niszciak (ros. zajefajny), a zawdzięczam to wyżej wymienionemu autorowi słów piosenek. Leningrad daje obraz nowoczesnej i zmieniającej się Rosji. Niejednokrotnie piętnuje i wyśmiewa zjawiska tam zachodzące.

Czytaj dalej „Ekstra post – nauka rosyjskiego, opuszczam kurtynę”

69. Dzień podróży (26.10)

Długo spałem, pewnie dlatego, że położyłem się dopiero o 4:00 rano. Drugą przyczyną jest przemiła obsługa lotniska, która po cichu posprzątała wszystko w koło mnie tak, że nic nie słyszałem. Później też mnie nikt nie zaczepiał, że już najwyższy czas wstać, bo klienci nie mają gdzie siedzieć. Tak więc możecie olać wszystkie złe opinie na temat głównego lotniska Pekinu na sleepinginairports.net . Złe opinie pochodzą głównie od rodzimych użytkowników języka angielskiego, którzy nie wyobrażają sobie, że gdzieś nawet na lotnisku z tym językiem może być problem, a nawet skarżą się na to, że w Chinach jest firewall. Podróżowanie poziom ekspert i postawa roszczeniowa bez przygotowania się do wyjazdu. Tak więc nie bójcie się pekińskich terminali lotniczych! Czytaj dalej „69. Dzień podróży (26.10)”

68. Dzień podróży (25.10)

Obudziłem się, zebrałem majdan, pożegnałem się z Jane, skoczyłem do mcdaka na zestaw śniadaniowy. Miałem jeszcze w planach zajechać do salonu McLarena, ale zrezygnowałem ze względu na to, że bałem się, że nie starczy mi czasu. Było już na tyle gorąco, że wziąłem sobie zimne Nescafe Latte z lodówki w sklepie. Bardzo mi się podoba to, że w Hong Kongu mają tak ogromny wybór smaków kawy mrożonej w puszkach. Samo Nescafe ma pięć smaków: Latte, Rich, Original, Mocha, Black Roast. Do tego jest paru innych producentów, więc wybór jest ogromny. Ten krótki czas, który spędziłem w tym mieście wykorzystałem do sprawdzenia ich wszystkich i wygrała dla mnie wersja Rich, która nie jest zbyt słodka, przy czym jest odrobinę aromatyczna i stawia szybko na nogi. Czytaj dalej „68. Dzień podróży (25.10)”