68. Dzień podróży (25.10)

Obudziłem się, zebrałem majdan, pożegnałem się z Jane, skoczyłem do mcdaka na zestaw śniadaniowy. Miałem jeszcze w planach zajechać do salonu McLarena, ale zrezygnowałem ze względu na to, że bałem się, że nie starczy mi czasu. Było już na tyle gorąco, że wziąłem sobie zimne Nescafe Latte z lodówki w sklepie. Bardzo mi się podoba to, że w Hong Kongu mają tak ogromny wybór smaków kawy mrożonej w puszkach. Samo Nescafe ma pięć smaków: Latte, Rich, Original, Mocha, Black Roast. Do tego jest paru innych producentów, więc wybór jest ogromny. Ten krótki czas, który spędziłem w tym mieście wykorzystałem do sprawdzenia ich wszystkich i wygrała dla mnie wersja Rich, która nie jest zbyt słodka, przy czym jest odrobinę aromatyczna i stawia szybko na nogi. Czytaj dalej „68. Dzień podróży (25.10)”

Hongkońskie apartamentowce

Czy jesteście sobie w stanie wyobrazić, że musicie zamknąć całe swoje mieszkanie na powierzchni 1,5 metra²?

Dla setek tysięcy mieszkańców Hongkongu to niemiła codzienność. W związku z tym, że gęstość zaludnienia jest jedną z najwyższych na świecie, ceny mieszkań nie zostają w tyle. Pomimo starań władz miasta i budowaniu nowych wieżowców na terenach odzyskanych od morza problemy biedniejszych mieszkańców się tylko pogłębiają. Wina leży również po stronie najbogatszych Chińczyków z kontynentu, wykupujących mieszkania. To tylko obnaża nieudolność władz z pozyskiwaniem przestrzeni na mieszkania komunalne. Czytaj dalej „Hongkońskie apartamentowce”

67. Dzień podróży (24.10)

W nocy okazało się, że przeceniłem tropiki w HK i trochę zmarzłem. Aby uchronić się przed zimnem wymyśliłem formę spania z rękami wsuniętymi wewnątrz koszulki. Czułem się jak utopenec zamarynowany w słoiku. Shanlo w ogóle nie spała, to była dla niej pierwsza noc spędzona na przyrodzie. Z rana znów skoczyliśmy popływać, później prysznic i wygłodniali ruszyliśmy na miasto. W międzyczasie zaczęliśmy rozmawiać o tym jak zamierzam dojechać do Pekinu. Myślałem, żeby złapać pociąg, Shanlo wyperswadowała mi ten pomysł. Pociąg kosztuje około 500 złotych i jedzie się nim około 10 godzin. Trasa z Shenzhen do stolicy to bagatela dwa i pół tysiąca kilometrów. Skorzystałem więc z aplikacji Ctrip w której znalazłem lot do Pekinu na jutro wieczór za około 400 złotych liniami Hainan Airlines. Nigdy wcześniej nie korzystałem z tej aplikacji, ale kumpel z Pekinu zapewnił mnie, że to najlepsza wyszukiwarka takich lotów, do tego pewna i sprawdzona, więc nie muszę się bać, że zostanę okradziony.

Czytaj dalej „67. Dzień podróży (24.10)”

66. Dzień podróży (23.10)

Wstałem wraz z przyjściem Tobiasa i Matiasa z Danii. Okazało się, że mieszkali w Kopenhadze w Christanii, a teraz podróżują po Azji. Christania jest znana z tego, że jest hipisowskim wolnym miasteczkiem położonym na terenie byłej duńskiej bazy wojskowej. Obecnie jej mieszkańcy żyją ze sprzedaży blantów turystom. Skoro tacy goście przybyli nie zdziwicie się, że ten poranek nie różnił się zbytnio od wczorajszego wieczora, znów było zielono. Pochłonęły nas niekończące się rozmowy o muzyce. Nie zapomnę tego momentu, kiedy zostałem spytany i najlepszą płytę Pink Floyd, a że nie jestem ich fanem to odpowiedziałem, że Wall. Oj jak zostałem za to zjechany. Do tej pory na mojej twarzy pojawia się uśmiech, że coś takiego może być tak ważne dla ludzi. Czytaj dalej „66. Dzień podróży (23.10)”

65. Dzień podróży (22.10)

Wstałem, wyjrzałem za okno, pogoda wyglądała naprawdę obicująco, nie było na niebie żadnego śladu po wczorajszym tajfunie. Bardzo łatwo się przyzwyczajam do łatwych rozwiązań. Zszedłem na dół zamówić coś na śniadanie przez internet, wróciłem wziąć zimny prysznic i gdy tylko spod niego wyskoczyłem czekało mnie chińskie żarełko.

Najedzony wyskoczyłem na miasto z pełnym plecakiem. Szybko poczułem, że decyzja o przejściu się do Luohu jest bardzo zła i najlepiej będzie złapać jakiś autobus w tym kieunku. Odpaliłem więc chińskiego jakdojadę.pl czyli gał de ditu (高德地图 – po tej nazwie możecie znaleźć go na sklepie google play), który wskazał mi, że mam złapać autobus 18, na który bilet kosztował około 1,20 zł. To była dla mnie pierwsza okazja na napasienie mych oczu ogromną wioską drapaczy chmur. Jest tu około 60. budynków mających więcej niż 200 metrów wysokości w tym dwa znajdują się w pierwszej dwudziestce najwyższych budynków na świecie. Całe miasto zawdzięcza swój obecny wygląd trzeciemu zjazdowi KC chińskiej partii robotniczej w 1978 r., kiedy to Shenzhen została przyznana specjalna strefa ekonomiczna w jego południowych dzielnicach na granicy z Hong Kongiem. Taki ogromny krok w stronę kapitalistyczno-komunistycznych Chin zaraz po śmierci Mao Zedonga. Chłopak pewnie się przewraca w swoim mauzoleum. Czytaj dalej „65. Dzień podróży (22.10)”

64. Dzień podróży (21.10)

Będzie to jeden z najkrótszych wpisów na blogu.

Na zewnątrz szalał silny deszcz, który kilkanaście kilometrów dalej był ponoć tajfunem. Widziałem również filmiki o odrywanych dachach więc podjąłem decyzję, aby cały ten dzień spędzić w hostelu i następnego dnia pojechać prosto do Hong Kongu. Proognoza pogody na na następny dzień była naprawdę spoko, temperatury w okolicach 25. stopni i słońce. W hostelu była klmatyzacja dzięki, której można było normalnie funkcjonować, a na zewnątrz ogromna wilgoć, ściana deszczu i jakieś 30 stopni celsjusza. Decyzja była więc dość prosta, popiszę trochę następne brakujące posty i przekibluję w tym suchym dołku. Czytaj dalej „64. Dzień podróży (21.10)”

63. Dzień podróży (20.10)

W końcu nastąpił ten moment, kiedy musiałem użyć budzika. Miałem nie mały stres w związku z tym. Po tylu dniach bez niego można wyłączyć go nieświadomie i iść dalej spać, a śpiąc w wieloosobowym pokoju bałem się go położyć gdzieś dalej. Z drugiej strony moi współlokatorzy byliby przeszczęśliwi gdybym przy okazji ich obudził. Na szczęście po czterech godzinach snu wstałem bez problemu. Widać byłem wystarczająco zmotywowany, aby za 15 godzin znaleźć się w tropikach. Łazienka, check out, metro, dworzec.

Dworzec Shanghaihongqiao. czyli Szanghaj Czerwony Most, pięknie, komunistycznie. Chociaż z kolorem czerwonym w Państwie Środka możemy mieć pewien problem. Historycznie jest to kolor w kulturze chińskiej, który symbolizuje szczęście, dostatek i wszystko co może być najlepsze. Nawet panna młoda powinna mieć czerwoną suknię ślubną. Odwołuje więc słowa, że nazwa Czerwony Most jest komunistyczna, bo może być związana z chińską historią. Hongqiao jest największym dworcem kolejowym na świecie ze względu na powierzchnię użyteczną wynoszącej 130 hektarów, ma 15 peronów i wygląda jak ogromny terminal na lotnisku. Jest tu nawet kontrola bezpieczeństwa, chcieli mi na niej zabrać gaz pieprzowy przeciwko psom. Na szczęście na gazie były odpowiednie informacje i został on ze mną. Na perony nie wejdzie sobie żadna postronna osoba, bo wpuszczani jesteśmy tam tylko po zeskanowaniu kodu qr z biletu i potwierdzeniu tożsamości paszportem. Czytaj dalej „63. Dzień podróży (20.10)”