Podsumowanie Mongolia

Przejechałem 3300 kilometrów stopem co razem do tej pory daje około 11 tysięcy kilometrów.
Byłem tutaj całe 13 dni. Co najwyżej można powiedzIeć, że liznąłem to państwo, sami spójrzcie na mapę. Wiem jednak na sto v procent, że chcę tu wrócić. Jest to jedno z niewielu państw w jakim duo dziś występuje życie koczownicze (oczywiście w bardziej ucywilizowanej formie), w którym z nostalgią wspomina się czasy związku radzieckiego, a dla wielu Stalin jest bohaterem pomimo represji 1937. roku, które są oceniane jako cena, którą zapłaciła Mongolia zewnętrzna za otrzymanie niepodległości. Dlatego tu też Rosjanie są bardzo lubiani, a Chińczycy są znienawidzeni za okupację Mongolii i za to, że zajmują Mongolię zewnętrzną. Rosjanie za to trzymają Buriację część Irkuckiego obwodu i Tuwę, ale to nie przeszkadza tej przyjaźni. Czytaj dalej „Podsumowanie Mongolia”

47. Dzień podróży (04.10)

Nasi dobrodzieje wyjechali przed nami, a my skorzystaliśmy z tego, że mogliśmy się pobyczyć do 9:00. Później trasa, i co? Środek Gobi, cisza, nikt nie jedzie, mija pierwsza godzina, przejechało jedno auto, druga, drugie… Kurczę… Zaczynaliśmy się trochę denerwować tym ruchem, gdy zatrzymał się Urt ze swoją terenową Toyotą. Jest on współwłaścicielem firmy ochroniarskiej, w której sam pracuje. Czytaj dalej „47. Dzień podróży (04.10)”

46. Dzień podróży (03.10)

Mimo, że mieliśmy się zebrać do 9:00 posiedzieliśmy tutaj dużo dłużej. Pobrałem na telefon przewodnik Lonely Planet po Chinach, bo czytanie jego na moim pocketbooku jest bardzo uciążliwe. Następnie korzystając z wifi pobrałem mapy całych Chin dla aplikacji maps.me i zrobiłem kupę podobnej pracy. Wyszliśmy na koniec koło 11:00. Czytaj dalej „46. Dzień podróży (03.10)”

45. Dzień podróży (02.10)

Obudziłem się w tym świetnym wagonie. Z rana dostaliśmy śniadanie, bułki na drogę, a nawet Johny dostał kurtkę. Zdążyłem przerzucić filmy na dysk twardy a Mongołowie z zaciekawieniem przyglądali się jak robię to z pomocą telefonu. Wypisałem kartkę z podziękowaniem za pomoc i próbowałem wytłumaczyć, że tak wspaniałego przyjęcia nie mieliśmy jeszcze nigdzie. Ale chyba średnio mi się to udało, zrobiliśmy jeszcze pamiątkowe zdjęcie i poszliśmy jechać dalej. Ehh takie momenty w takich podróżach są najpiękniejsze, ciężko wyrazić słowami, jaką silną dobrą energią napełniają człowieka. Czytaj dalej „45. Dzień podróży (02.10)”

44. Dzień podróży (01.10)

W nocy było około -3 stopni. Johny zamarł więc poszedł na długi spacer. Słońce wstało około siódmej (wstawało za górami). Póki Johny nie wrócił zebrałem całe obozowisko w kupę, aby nikt się do nas nie przyczepił, że tu śpimy. Nie mieliśmy tugrików, ale miałem mały zapas dolarów. Cztery dolary wymieniłem na pięć tysięcy tugrików u tych ziomków, którzy wczoraj pijani do nas się czepiali, kupiliśmy za nie pierniki dwie kawy, wróciliśmy do miejsca gdzie wczoraj zjedliśmy huszury i poprosiliśmy o ciepłą wodę, bez problemu ją dostaliśmy. Czytaj dalej „44. Dzień podróży (01.10)”

43. Dzień podróży (30.09)

Wstaliśmy, zostaliśmy po raz kolejny ugoszczeni cujwanem, pamiątkowa pocztówka, pożegnanie i w drogę. Zaczęło się ciężko. Dziwne nikt nie chciał nas przyjąć i na wiadomość munkh ukłi mówili nam wprost, że nas nie wezmą. Jak miło!

W końcu wpakowaliśmy się do japońskiego BMW, tak tak, jeśli nie wierzycie sprawdźcie fotki. W ogóle zastanawiam się czy w Mongolii nie powinni przejść na ruch lewej stronny. Mam wrażenie, że aut z kierownicą po prawej stronie jest tu więcej niż tych po lewej. Mieliśmy ogromny problem z dogadaniem się i uzgodniliśmy, że facet jedzie do najbliższego punktu oddalonego o 18 kilometrów od nas, klasztoru buddyjskiego Shankh. Zostaliśmy dowiezieni pod samo wejście i nasz kierowca pojechał jeszcze dalej, a nie jak myśleliśmy tylko tutaj. Klasztor był zamknięty, a w wiosce otaczającej go nie było delgurów czy gazarów czyli sklepów i restauracji.

Czytaj dalej „43. Dzień podróży (30.09)”

42. Dzień podróży (29.09)

Wstaliśmy w jurcie około 7:30 niby wcześnie niby późno, naszych gospodarzy już nie było. Zajmowali się swoim dorobkiem od samego rana, zebraliśmy rzeczy, wrócili, wypiliśmy caj. I nastąpił ten moment o którym pisałem parę dni temu. Dostaliśmy możliwość jeżdżenia na mongolskim koniu! Przyznam, że siodło było bardzo niewygodne, ale koń był bardzo posłuszny i dał się dobrze prowadzić, bez żadnych chimerów, że tu chce, a tu nie. Radość Johny’ego nie miała granic, problem w tym, że on nie potrafi jeździć i całe szczęście, że były to spokojne konie, bo inaczej mógłby spaść. Na szczęście to tylko spokojna Mongolia. Czytaj dalej „42. Dzień podróży (29.09)”

41. Dzień podróży (28.09)

Wstaliśmy z rana powoli na obrzeżach Ułan Bator, zjedliśmy śniadanie, ostatni raz zagraliśmy w mongolskie kości. I zebraliśmy się do wyjazdu, bo ile można siedzieć w mieście. W pierwszej kolejności dziesiątką przyjechaliśmy do centrum i uznaliśmy, że jeszcze chwilę przejdziemy się po mieście. Zaszedłem do informacji turystycznej, dostać mapę, ale niestety mieli tylko mapę Ułan Bator. Za to podpowiedzieli mi jak się wydostać z miasta i gdzie dostanę taką mapę jak potrzebuję. Pół godziny później mieliśmy mapę, przystanek w kierunku zachodnim, aby pojechać do starej stolicy Mongolii z której Czingis Chan sprawował rządy czyli Harahorum. W informacji turystycznej twierdzili, że powinniśmy jechać autobusem numer sześć, jednak takowy nie jechał. Za to miejscowi nam podpowiedzieli jak wyjechać i w co wsiąść. Czytaj dalej „41. Dzień podróży (28.09)”

39-40. Dzień podróży (26-27.09)

Te dwa leniwe dni spędziliśmy w Ułan Bator. Rankiem wyjechaliśmy od Mandula. Zadzwoniłem do Otgo, dowiedzieć się czy możemy u niej zostać. Okazało się, że oczywiście możemy i co więcej nawet na dwie, a nie jedną noc, a po za tym to ona jest w Centrum i możemy się tam zaraz spotkać. Potaskaliśmy więc co prędzej nasze plecaki pod główny budynek rządu na plac Czingis Chana. Czytaj dalej „39-40. Dzień podróży (26-27.09)”