Wstałem wcześniej, skończyłem kolejny post. Dima przyszedł i poszliśmy zjeść śniadanie. Czekały na mnie pielmieni rosyjskie na białoruską modę polane śmietaną. Do tego dostałem przepyszną kawę wprost z kafieterki wraz z pysznym wiejskim mlekiem. Zaczęliśmy znów rozmawiać o autostopie z Dimą, on bardzo by chciał zacząć też tak podróżować, a jego mama zupełnie nie ma nic przeciwko. Sama w młodości jeździła stopem. Dość długo namawiałem Dimę, aby spróbował pojechać na początek do Czeboksarów, które są dostatecznie blisko (150 kilometrów na rosyjskie odległości to tak naprawdę nic). I chyba nawet udało mi się go na koniec przekonać. Okazało się, że mama Dimy jest tatarką, a ojciec maryjczykiem. Przy tym sam Dima jeszcze dzień wcześniej określał się za ruskiego. Jest to jeden z wielu przykładów jak Rosjanom udało się przeprowadzić proces asymilacji różnych nacji. W Rosji praktycznie wszyscy mają wymieszane korzenie. Idę o zakład, że w dowolnym rosyjskim mieście, w ciągu dnia jeśli mi dacie pół godziny znajdę Wam człowieka z polskimi korzeniami. I nie chodzi tu o to, że Polacy mnożyli się tutaj jak króliki, a o to, że tak mocno wymieszani są tutaj ludzie. Czytaj dalej „20. Dzień podróży (07.09)”
Kategoria: Stopem do Chin
19. Dzień podróży (06.09)
Wstałem około piątej, patrzę w telefon, a tam wiadomość od Anżeli, że jak będę wyjeżdżać to mam ją obudzić i odprawi mnie ona w drogę i że w ogóle mnie przeprasza, że dzień wcześniej wróciła późno i się ze mną nie zobaczyła. Wszystko fajnie, ale ja spałem w jej pokoju, a ona razem z siostrą w drugim. Nie chciałem zrobić skandalu podglądając jedną z nich. Poszedłem zrobiłem sobie kawę i pisząc kolejny post czekałem, aż ktoś wstanie. Czytaj dalej „19. Dzień podróży (06.09)”
18. Dzień podróży (05.09)
Miałem tego dnia wedle planów wyjechać dalej na wschód. Ale patrząc się, że wedle pogody nas cały dzień lać zdecydowałem, że zostanę cały dzień na miejscu. Wstałem dużo wcześniej, aby skończyć kolejny post, zrobiłem sobie kawę po wietnamsku i odplływałem we wspomnieniach. Później zjedliśmy z Anżelą kolację i zostałem odprowadzony do metra.
W Rosji każde miasto, które za związku radzieckiego miało więcej niż milion mieszkańców musiało mieć postawione metro. Dokładnie tak samo tutaj zostało postawione pod koniec lat 80. W metrze używane są żetony z nabitą dziurką. Łudząco przypominają te używane w Petersburgu i nie przypadkowo. Okazuje się, że przez c wiele lat były tu używane dokładnie takie dane żetony jak w Piterze i ludzie wywozili je tam masowo, bo tam były dwa razy droższe. Czytaj dalej „18. Dzień podróży (05.09)”
17. Dzień podróży (04.09)
Przebudziłem się z kociakami, które chciały się bawić wszystkim co tylko znalazło się w ich zasięgu. Chociażby moim kucykiem. Ogarnąłem kolejny post na bloga i poszedłem obejrzeć kreml, który był położony niedaleko od domu Maksima. Pod samymi murami przepływa malutka rzeczka Kamionka, nazywa się tak ponieważ dawniej miała kamienne dno, była poszerzona i przepływali przez nią kupcy, którzy zwiększali potencjał tego miasta. Zaraz za rzeką na polanie pasły się krowy. Jeśli nie zwracać uwagi na chińskich turystów, to ma się odczucie, że przeniosło się w inną czasoprzestrzeń. Sam kreml tak naprawdę nie posiada murów, posiada jedynie wały obronne, które zachowały się do współczesnych czasów w bardzo dobrym stanie. Na terenie kremla znajdują się dwie cerkwie, przy czym cerkiew Mikołaja cudotwórcy jest w pełni drewniana. Do dzisiaj drewniane kopuły wyprawiają mnie w zachwyt, ile czasu trzeba spędzić przy ich obróbce nawet nie chcę sobie wyobrażać. Cerkiew została przeniesiona z jakiejś spod suzdalskiej wsi, była odrestaurowana jeszcze w latach sześćdziesiątych i jest świetnym przykładem jak wyglądały świątynie w osiemnastym, dziewiętnastym wieku w okręgu suzdalskim. Zaraz obok głównej cerkwii przemienienia pańskiego znajduje się czasownia (mała świątynia prawosławna) w której znajdują się zwłoki księcia Pożarskiego, który dowodził armią jaka wypędziła Polaków z Moskwy w 1612 roku. W związku z tą historią jest wiele zakłamań, ale wrócimy do tego w Niżnym Nowgoradzie. Czytaj dalej „17. Dzień podróży (04.09)”
16. Dzień podróży (03.09)
Wstałem o 7:30, widząc wszystko w totalnej rozsypce , spakowałem wszystko w plecak, toaleta, pożegnałem się z Nikitą, który z nami nie pił i wybiegłem na dworzec Nowogiriejewskij, musiałem zrobić trzy kilometry w 25 minut z pełni napakowanym plecakiem. Co się udało, kosztem mokrych wszystkich ciuchów na sobie. Na dworcu były tłumy ludzi, stanie do kas odpadało jeżeli miałem zdążyć na swój pociąg. Poszedłem więc do kolejnych automatów, którym po wczorajszym dniu przestałem ufać. Na szczęście na elektrićki nie trzeba uzupełniać danych osobowych. Wybrałem wszystko, przystępuje do płacenia kartą, a tu zonk. Jakiś błąd, drugi raz powtarzam procedurę to samo, ludzie za mną się denerwują i przechodzą do innych automatów, widząc, że szykuje się grubsza potyczka z techniką. W końcu wysupłuję gotówkę i opłacam nią przejazd. Drukuje się bilecik i biegnę z nim co sił na górę na peron, jest godzina 8:26 i za dwie minuty mam odjazd swojego pociągu. Jeszcze bramka, która mnie przepuszcza z moim biletem na QR kod. Dolatuje na peron i chód się nie zgadza, mój pociąg odjechał dwie minuty temu. Cholera pomyliła mi się godzina odjazdu o cztery minuty. Co robić? Czytaj dalej „16. Dzień podróży (03.09)”
15. Dzień podróży (02.09)
czyli jak ciężko wyjechać nie spotykając się z Pożarskim i Mininem
Wstałem z samego rana, szybka kawa i poleciałem uzupełnić zapasy w rosyjskim Decathlonie. W metrze z okazji rozpoczęcia szkoły dzieci zapowiadały nazwy stacji metra, a na ruchomych schodach grała muzyka zachęcająca na pójście do szkoły. Czytaj dalej „15. Dzień podróży (02.09)”
14. Dzień podróży (01.09)
Czyli jak zostałem dłużej w Moskwie
Pobudka, dziwny brak kaca, mała czarna z drzezwy, turki czy też tygielka, dymek. Po tym piróg i już byłem gotowy jechać na miasto. BTW moskwicze uważają, że takie stwierdzenie jak „jechać na miasto”, albo „jechać do centrum” wskazują na to, że ktoś pochodzi z prowincji, spoko niech będzie, że jestem z małego prowincjonalnego miasta Warszawa. Ale niech nie zapominają, że Warszawa była trzecim największym miastem w Imperium Rosyjskim. Czytaj dalej „14. Dzień podróży (01.09)”
13. Dzień wyjazdu (31.08)
Obudziłem się z rana w rurze, poszedłem dojeść jak najszybciej tuszonkę, a następnie jak najszybciej wyjść na trasę Moskwa – Ryga. Mogło by się wydawać, że taka droga powinna mieć chociaż dwa pasy, jednak tutaj było po prostu po pasie w każdą stronę. Widać Związek Radziecki nie doceniał strategii stworzenia lepszych połączeń z krajami nadbałtyckimi.
Po około 15 minutach zatrzymało mi się Audi A6. Kierowca Andriej okazał się lokalnym biznesmenem, którego firma zajmuje się budową nowoczesnych bloków. Słuchał miłego dla ucha rocka i mówił ładnym rosyjskim. Sam pochodził Wielkich Łuk i jechał w „krótką drogę”, trasą:
Wielkie Łuki – Rżew – Twer – Petersburg – Psków – Wielkie Łuki Czytaj dalej „13. Dzień wyjazdu (31.08)”
Podsumowanie Białoruś
Przejechałem:
stopem około 1600 km
elektrićką 80 km
marszrutką do Rosji 80 km
Do tego transport naziemny i około 150 kilometrów w nogach
12. Dzień wyjazdu (30.08)
Przejechałem przez granicę i byłem metodą szczęśliwy z tego, że wszystko się udało. Dojechaliśmy do miasta Niewiel, to jedyne miasto z pogonią w herbie w Rosji. We wstępnych planach miałem tutaj przyjechać w poniedziałek, ale w związku z obudową zdecydowałem się tylko obejrzeć zza okna autobusu. To jedno z trzech miast powiatowych północnych granic Wielkiego Księstwa Litewskiego. Pozostałe dwa to Siebierz i Wielirz. Bardzo chciałem odwiedzić te miasta ponieważ słyszałem, że na tych terenach do dzisiejszego dnia zachowały się białoruskie dialekty i chciałem się przekonać o tym na własne uszy. Jednak nie było mi to pisane tym razem. Może dlatego, że jest tutaj ogromna liczba Cyganów, którzy chętnie zajęli by się moim ekwipunkiem. Kiedyś nawet żył tu podobno baron cygański. Żeby było ciekawiej, przysiadła się do mnie w Niewielu Cyganka, od razu uprzedzę, że nie okradła mnie, nie chciała wróżyć mi z ręki itd. Z ciekawością wysłuchała mojej historii i poprosiła, abym dał jej namiary na bloga to choć zdjęcia poogląda skoro nie zna polskiego. Miała ma imię Regina i jechała do Wielikich Łuk w związku z czekającą ją już drugą operacją na usunięcie kamieni z nerek. Dojechaliśmy na dworzec autobusowy, przez tę rozmowę straciłem parę fajnych kadrów, ale z drugiej strony dowiedziałem się, że Cyganie w Rosji jeśli chcą znaleźć pracę to ludzie boją się ich wziąć na etat przez co przychodzi im kraść. System jest na tyle chory, że cyganie dzielą się łupami z policją. Zaczekałem aż Regina dopali papierosa i wtedy zebrałem się na miasto przez czas, kiedy paliła obok nas przeszła trzy razy Cyganka, Regina zażartowała, że Cyganie są jak psy i że ta babka najchętniej ukręciłaby jej głowę, za to, że śmie tak być. A w ogóle to zwróciła uwagę, że mi się przygląda. Zrobiło mi się niemile ciepło w tym momencie na sercu. Czytaj dalej „12. Dzień wyjazdu (30.08)”