18. Dzień podróży (05.09)

Miałem tego dnia wedle planów wyjechać dalej na wschód. Ale patrząc się, że wedle pogody nas cały dzień lać zdecydowałem, że zostanę cały dzień na miejscu. Wstałem dużo wcześniej, aby skończyć kolejny post, zrobiłem sobie kawę po wietnamsku i odplływałem we wspomnieniach. Później zjedliśmy z Anżelą kolację i zostałem odprowadzony do metra.

W Rosji każde miasto, które za związku radzieckiego miało więcej niż milion mieszkańców musiało mieć postawione metro. Dokładnie tak samo tutaj zostało postawione pod koniec lat 80. W metrze używane są żetony z nabitą dziurką. Łudząco przypominają te używane w Petersburgu i nie przypadkowo. Okazuje się, że przez c wiele lat były tu używane dokładnie takie dane żetony jak w Piterze i ludzie wywozili je tam masowo, bo tam były dwa razy droższe.

Dojechałem na wysokie miasto, czyli na historyczną część miasta. Jest to jedyna stacja po tej części Wołgi. Samą rzekę pokonuje się na moście. Moim pierwszym kierunkiem na dzisiejszy dzień była droga krzesełkowa nad Wołgą. Miałem do przejścia niezły hektar, ale bez plecaka kilometry przecież same lecą, do tego liczyłem na wiele historycznych zabudowań. Przeliczyłem się, wokół były w większości radzieckie nieciekawe zabudowania do tego zaczął padać deszcz. Kiedy w końcu doszedłem do wyciągu, okazało się, że mną dwugodzinną przerwę techniczną. Uznałem, że odbije sobie te poranne niepowodzenia zaglądając do meczetu, a tam znów klapa.
Prawie przez pół godziny było mi łożone do głowy jak to się chrześcijanie mylą i spłoną w ogniach piekielnych za kult świętych za Maryję, za trzy osoby boskie, za spowiedź itd. To chyba będzie moje pierwsze przekleństwo na blogu:

No ja pierdolę! Wolę spłonąć w ogniach piekielnych niż wierzyć w takiego boga, bo w takim rygorystycznym niebie myślę, że będzie po 24h/d musztra i za każde pierdnięcie wywalają do piekła.

Wyszedłem rozgoryczony, ciesząc się w duszy tym, że fanatycznych muzułmanów jest tutaj niewiele. Poszedłem w kierunku pomnika kupca Minina jaki zbierał kasę w Nowogrodzie, aby wygnać Polaków z Moskwy. Tam miałem spotkać Michaiła.

Święto dnia jedności narodowej jest obchodzone czwartego listopada. Jest upamiętnieniem wygnania Polaków z Kremla w 1612 roku. Obecna rosyjska polityka historyczna przyjmuje, że była to jedyna okupacja ziem rosyjskich w historii. Jednak nie do końca to prawda. Wróćmy do wcześniejszej historii w dużym streszczeniu. Car Iwan Groźny nie był do końca normalny, był szaleńcem, zabił swojego syna, a drugi był upośledzony. I nie mógł być przedłużeniem rodu po carze. Po jego śmierci bojarzy wybrali na cara Borysa Godunowa. Jeszcze za jego życia Polacy w zmowie z częścią bojarów próbowali wprowadzić na tron domniemanego syna Iwana Groźnego, Dymitra Samozwańca. Było ich kilku, przy czym matka i żona w każdym kolejnym poznawały syna i męża  Po śmierci Godunowa, bojarzy niezadowoleni z jego rządów zaprosili na Kreml wojska Rzeczpospolitej, mając nadzieję, że polski królewicz Władysław, syn króla Zygmunta zostanie rosyjskim carem. Taką świetną okazję do połączenia z Rosją unią personalną zawalił jednak polski król, żądając katolicyzmu Rosji (good luck) i przestaniem płacenia kasy drużynie zajmującej Kreml. Z myślą, że sama się wyżywi. W końcu Moskwa to bogate miasto. Bojarzy się wkurwili w związku z powyższym, ale nie bardzo mieli pomysł co robić. Państwo było w rozsypce i Polscy nie dawali szans na jego utrzymanie. I gdzieś w tym czasie w Niżnym Nowogrodzie kupiec Minin zaczął zdzierać z ludzi kasę na pospolite ruszenie, aby wygnać precz wojska Rzeczpospolitej. Znalazł jedynego w miarę nadającego się generała, który miał jakieś doświadczenia wojenne. Sformowali wioska, juror jeszcze długo się przygotowywały przed walką i przegonili drużynę Rzeczpospolitej z Moskwy. Stąd wszędzie pomniki Minina i Pożarskiego w Rosji.

Spotkałem Michaiła, mówi on słabiutko po polsku, do tego jest dziennikarzem, mówił biegle po angielsku i francusku, do tego gra w zespole celtyckim i długo długo można wmawiać jego super zdolności. Jak to mówią w Rosji: „karocie mozg”.

Podeszliśmy do pomnika Czkałowskiego i w końcu zrozumiałem co to za rosyjski lotnik. Mianowicie w 1937. roku dokonał on pierwszego przelotu z Moskwy nad biegunem północnym do Denver. Okazuje się, że ba początku związku radzieckiego, stosunki z USA były bardzo dobre. Stany wysyłały tu pieniądze plus plany, aby rozwijał się przemysł i ogólnie kraj. Całe uzbrojenie w jakim ZSRR przystąpiło do wojny w ogromnej części powstało z pomocy USA. Dziś nikt nie chce się si tego tutaj przyznawać. Ochłodzenie stosunków napisało m nastąpiło dopiero po postanowieniach w Jałcie. Trochę smutne to, że wcześniej czerwony terror nie przeszkadzał stanom.

Poszliśmy w stronę Kremlu pogadaliśmy o historii miasta, o ciekawych zabytkach wewnątrz Kremlu o jednym z rzadkich zachowanych przykładach konstruktywizmu lat 20. Znajduje się też tam wystawa produkowanych na miejscu wózków bojowych w fabryce samochodów GAZ.

Poszliśmy na przepysznego falafela. Do tego po dwa piwa. Następnie zdecydowaliśmy, że jedziemy do Michaiła, ale jeszcze przed tym piwo w parku z widokiem na Oke wpadającą do Wołgi. Do 1991 roku miasto to nazywało się Gorkij, w związku z powyższym piliśmy piwo gorkijewskije zajadając je suszoną rybą. Wpadliśmy do Michałka i okazało się, że robi ob świetny… Bigos xD Wow, jak bigos to i wódką i się polało. Następnie wróciłem na dworzec moskiewski, następnie metro spacer w deszczu (cały dzień lało) i wróciłem do Anżeli, zjadłem ogromną kolację, obejrzałem kolekcję czołgów ojca Anżeli w The World of Tanks. I smacznie zasnąłem nie doczekawszy się Anżeli.

Dodaj komentarz