14-15. Dzień podróży (8-9.09)

Radouana poznaliśmy dzień wcześniej. Wyglądał na świetnego rastafarianina. Drobne dredy dumnie dyndały na jego głowie. Zaprosił nas na miętową herbatę, którą nalewał w iście mistrzowskim stylu. Opowiedział nam o swojej rodzinie mieszkającej na Saharze, pokazał nam album ze zdjęciami krewnych. Okazało się, że jest mieszanką Berberów, murzynów i Arabów. Rozbawiał nas przeróżnymi żartami w rytmie reggae i marokańskiego rapu. Siedzieliśmy na tarasie na cudownych ręcznie tkanych dywanach. Zapytał gdzie zamierzamy spać. Powiedzieliśmy że mamy hostel, a jutro raczej jedziemy do Fezu. Zaproponował nam, abyśmy spali u niego na tarasie, a on będzie spać w sklepie. Podobno często tak przyjmuje turystów. Mówił, że kocha on podróżników i uwielbia uczyć się od nich języków. Oczarowani jego opowieściami powiedzieliśmy, że może się jutro u niego prześpimy. Odpowiedź była zaskakująca: może w Maroku oznacza takie delikatne aczkolwiek stanowcze nie.

Czytaj dalej „14-15. Dzień podróży (8-9.09)”

12-13. Dzień podróży (6-7.09)

Obudził nas żar słońca. Powoli zaczęliśmy sprzątać majdan, a było to trudne, po wczorajszym zamieszaniu ze spaniem nic nie było na swoim miejscu. Okazało się, że wczoraj nie raz wdepnęliśmy w krowi placek, a Edyta nawet na nim usiadła. Nie było więc wyjścia musieliśmy znaleźć prysznic, umyć rzeczy i cali się wykąpać. Mimo, że była już 10:00 rano to wszyscy spali. Dopiero po paru minutach odnaleźliśmy kolejnego kuzyna Saida, który właśnie wydoił krowy. Po krótkim telefonie udostępnił nam toaletę i byliśmy ocaleni od tego smrodu. Lodowaty prysznic nas obudził. Zabraliśmy manatki z góry, pożegnaliśmy się z Saidem i jego rodziną.

Czytaj dalej „12-13. Dzień podróży (6-7.09)”

10-11. Dzień podróży (4-5.09)

Wstaliśmy, prysznic, śniadanie w marokańskiej knajpie za naprawdę dobre pieniądze. Marokańska herbata „słodka jak miłość”, z ogromną ilością mięty poprawiła nam humor. Szukaliśmy wszędzie mapy Europy do podsumowania tego etapu podróży. Niestety nigdzie nikt nie miał papierowej wersji. Tylko Costa del sol, Andaluzja i to wszystko. Ruszyliśmy więc do promu płynącego do Ceuty – hiszpańskiego miasta po drugiej stronie cieśniny gibraltarskiej. Czytaj dalej „10-11. Dzień podróży (4-5.09)”