16. Dzień podróży (03.09)

Wstałem o 7:30, widząc wszystko w totalnej rozsypce , spakowałem wszystko w plecak, toaleta, pożegnałem się z Nikitą, który z nami nie pił i wybiegłem na dworzec Nowogiriejewskij, musiałem zrobić trzy kilometry w 25 minut z pełni napakowanym plecakiem. Co się udało, kosztem mokrych wszystkich ciuchów na sobie. Na dworcu były tłumy ludzi, stanie do kas odpadało jeżeli miałem zdążyć na swój pociąg. Poszedłem więc do kolejnych automatów, którym po wczorajszym dniu przestałem ufać. Na szczęście na elektrićki nie trzeba uzupełniać danych osobowych. Wybrałem wszystko, przystępuje do płacenia kartą, a tu zonk. Jakiś błąd, drugi raz powtarzam procedurę to samo, ludzie za mną się denerwują i przechodzą do innych automatów, widząc, że szykuje się grubsza potyczka z techniką. W końcu wysupłuję gotówkę i opłacam nią przejazd. Drukuje się bilecik i biegnę z nim co sił na górę na peron, jest godzina 8:26 i za dwie minuty mam odjazd swojego pociągu. Jeszcze bramka, która mnie przepuszcza z moim biletem na QR kod. Dolatuje na peron i chód się nie zgadza, mój pociąg odjechał dwie minuty temu. Cholera pomyliła mi się godzina odjazdu o cztery minuty. Co robić? Czytaj dalej „16. Dzień podróży (03.09)”

15. Dzień podróży (02.09)

czyli jak ciężko wyjechać nie spotykając się z Pożarskim i Mininem

Wstałem z samego rana, szybka kawa i poleciałem uzupełnić zapasy w rosyjskim Decathlonie. W metrze z okazji rozpoczęcia szkoły dzieci zapowiadały nazwy stacji metra, a na ruchomych schodach grała muzyka zachęcająca na pójście do szkoły. Czytaj dalej „15. Dzień podróży (02.09)”

14. Dzień podróży (01.09)

Czyli jak zostałem dłużej w Moskwie

Pobudka, dziwny brak kaca, mała czarna z drzezwy, turki czy też tygielka, dymek. Po tym piróg i już byłem gotowy jechać na miasto. BTW moskwicze uważają, że takie stwierdzenie jak „jechać na miasto”, albo „jechać do centrum” wskazują na to, że ktoś pochodzi z prowincji, spoko niech będzie, że jestem z małego prowincjonalnego miasta Warszawa. Ale niech nie zapominają, że Warszawa była trzecim największym miastem w Imperium Rosyjskim. Czytaj dalej „14. Dzień podróży (01.09)”

13. Dzień wyjazdu (31.08)

Obudziłem się z rana w rurze, poszedłem dojeść jak najszybciej tuszonkę, a następnie jak najszybciej wyjść na trasę Moskwa – Ryga. Mogło by się wydawać, że taka droga powinna mieć chociaż dwa pasy, jednak tutaj było po prostu po pasie w każdą stronę. Widać Związek Radziecki nie doceniał strategii stworzenia lepszych połączeń z krajami nadbałtyckimi.

Po około 15 minutach zatrzymało mi się Audi A6. Kierowca Andriej okazał się lokalnym biznesmenem, którego firma zajmuje się budową nowoczesnych bloków. Słuchał miłego dla ucha rocka i mówił ładnym rosyjskim. Sam pochodził Wielkich Łuk i jechał w „krótką drogę”, trasą:
Wielkie Łuki – Rżew – Twer – Petersburg – Psków – Wielkie Łuki Czytaj dalej „13. Dzień wyjazdu (31.08)”

12. Dzień wyjazdu (30.08)

Przejechałem przez granicę i byłem metodą szczęśliwy z tego, że wszystko się udało. Dojechaliśmy do miasta Niewiel, to jedyne miasto z pogonią w herbie w Rosji. We wstępnych planach miałem tutaj przyjechać w poniedziałek, ale w związku z obudową zdecydowałem się tylko obejrzeć zza okna autobusu. To jedno z trzech miast powiatowych północnych granic Wielkiego Księstwa Litewskiego. Pozostałe dwa to Siebierz i Wielirz. Bardzo chciałem odwiedzić te miasta ponieważ słyszałem, że na tych terenach do dzisiejszego dnia zachowały się białoruskie dialekty i chciałem się przekonać o tym na własne uszy. Jednak nie było mi to pisane tym razem. Może dlatego, że jest tutaj ogromna liczba Cyganów, którzy chętnie zajęli by się moim ekwipunkiem. Kiedyś nawet żył tu podobno baron cygański. Żeby było ciekawiej, przysiadła się do mnie w Niewielu Cyganka, od razu uprzedzę, że nie okradła mnie, nie chciała wróżyć mi z ręki itd. Z ciekawością wysłuchała mojej historii i poprosiła, abym dał jej namiary na bloga to choć zdjęcia poogląda skoro nie zna polskiego. Miała ma imię Regina i jechała do Wielikich Łuk w związku z czekającą ją już drugą operacją na usunięcie kamieni z nerek. Dojechaliśmy na dworzec autobusowy, przez tę rozmowę straciłem parę fajnych kadrów, ale z drugiej strony dowiedziałem się, że Cyganie w Rosji jeśli chcą znaleźć pracę to ludzie boją się ich wziąć na etat przez co przychodzi im kraść. System jest na tyle chory, że cyganie dzielą się łupami z policją. Zaczekałem aż Regina dopali papierosa i wtedy zebrałem się na miasto przez czas, kiedy paliła obok nas przeszła trzy razy Cyganka, Regina zażartowała, że Cyganie są jak psy i że ta babka najchętniej ukręciłaby jej głowę, za to, że śmie tak być. A w ogóle to zwróciła uwagę, że mi się przygląda. Zrobiło mi się niemile ciepło w tym momencie na sercu. Czytaj dalej „12. Dzień wyjazdu (30.08)”

Strachy na lachy i przekroczenie wizy białoruskiej

Jak można było zobaczyć przeszedłem granicę pieszo. Straszyła mnie tylko nadchodzącą burza, niedźwiedzie i żubry. Ale już dwa kilometry przede mną była rosyjska wioska Doloci w której mógłbym się zatrzymać. Minąłem stojący tir, który zrozumiałem, że zatrzymał się po to, aby mnie ze sobą zabrać, ale myliłem się, kierowca nie myśl najmniejszej ochoty mnie zabrać. Doszedłem więc do budki granicznej w jakiej Rosjanie sprawdzają paszporty wjeżdżających od strony Białorusi mimo, że Unia Celna miała być takim Shengenem. Przed wojną w Ukrainie nawet tak i było, ale w czasie działań wojennych Rosjanie wymyślili, że ukraińcy dywersanci mogą się tędy przedostawać na rosyjskie tyły więc zaczęły się kontrole. Widać jak mocno wierzą białoruskiej służbie granicznej, która i tak spełnią wszystkie wymagania Unii Celnej. Czytaj dalej „Strachy na lachy i przekroczenie wizy białoruskiej”