1. Dzień podróży (19.08)

Zaraz po pracy pojechałem do Słupska komunikacją miejską. Żar i brak klimatyzacji doskwierał mi dość mocno. Tym bardziej, że staliśmy w mega korku w Markach. Zaczynałem już myśleć czy dojadę pod granicę z Białorusią. Jednak w końcu dojechałem, przyjemniej w takim korku wszyscy mogą się Tobie przyjrzeć i zdecydować czy jesteś adekwatną osobą do wzięcia do dwóch czterech kółek. Po dziesięciu minutach stania zadzwonił do mnie kolega z Wyszkowa, jednak po odebraniu telefonu usłyszałem ciszę. A już myślałem, że mnie podwiezie. Podnoszę głowę, a obok mnie stoi maszyna z otwartymi drzwiami i facet pyta mnie, czy nie przeszkadza mi przejechać „tylko” połowę drogi do Ostrowi Mazowieckiej. Nie muszę chyba opisywać jak bardzo byłem zaskoczony!

Okazało się, że Krzysztof pracował przy budowie elektrowni atomowej pod Kurskiem, jeździł stopem w latach sześćdziesiątych i miał książeczkę autostopowicza. To człowiek petarda, praktycznie nie przestawał mówić. Jego poglądy dotyczące polityki, Rosji, Ukrainy, Białorusi były zupełnie zgodne z moimi! Aż serce rośnie, gdy się poznaje takich ludzi. Podwiózł mnie jeszcze nadrabiając 10 kilometrów za Ostrów Mazowiecką przed Zambrowem, tam ledwo zdążyłem wyciągnąć tabliczkę i zabrał mnie Sławek, który pracuje w firmie budowniczej, montująca świetliki na budynkach. Zawiózł mnie do Centrum Białegostoku i stąd pojechałem na gapę na wyjazdówkę do przejścia granicznego w Bobrownikach. Wyszedłem z autobusu, uzupełniłem tabliczkę o nowy wpis i czekałem cztery minuty. A słońce już zachodziło dość mocno i robiło się ciemno. Po czterech minutach okazało się, że kierowca zawrócił z dziećmi specjalnie po to by mnie zabrać, bo wcześniej mnie minął. Okazało się, że jest z Gródka do którego dziś zmierzałem!

Podsumowując, zrobiłem dzisiaj 233 kilometry trzema stopami, czekając w sumie 19 minut. Nie użyłem jeszcze jako koło ratunkowe rozmieszczonych włosów lub bananów! W tym tempie objadę całe Chiny! Wysiadłem w Waliłach, bo kto zwalił to wysiada (sic!) A teraz skoro jestem na Podlasiu, to pije żubra z miejscowymi nostalgicznie wspominając Basowiszcza w tym miejscu.
Później lecę spać na rzekę Supraśl, a jutro wbijam na Białoruś!

Dodaj komentarz