26. Dzień podróży (13.09)

Wysiadłem w zupełnie innym miejscu niż byłem umówiony z Rościsławem. Ale kkuczyliśmy już po Nowosybirsku ładnych parę godzin. Zdecydowałem więc, że lepiej podać nowy adres i on mnie szybciej znajdzie nim ja dotrę pod wskazaną stację benzynową. Tak też się i stało. Rościsław przywitał mnie po polsku. Wiedziałem z cs, że zna czeski, ale skąd do cholery polski?! Okazało się, zsrr jak tylko zaakceptował moje zapytanie wyciągnął polskie rozmówki i uczył się polskiego w pracy. A pracuje w bardzo fajnym miejscu. W firmie robiącej audyty innym firmom. Takich dużych firm jest bardzo niewiele. Pojechaliśmy kupiliśmy piwo i suszoną rybę, olewając to, że ja mam niedospaną noc, a Rościsław idzie do pracy. Jego mieszkanie było przeogromne i prześliczne, a to dlatego, że jego rodzice mieszkali długi czas na północy i pracowali przy wydobyciu ropy. To są jedne z najlepszych i najbardziej intraktnych prac w Rosji. Stąd też takie fajne mieszkanie. Mój host to ‚metal’. Więc sporo rozmawialiśmy o muzyce, ale to Was nie zaciekawi. Zapraszał mnie bym został dzień dłużej i poszedł na koncert polskiego zespołu metalowego Vader, ale mnie chciałem przedłużać momentu wyjazdu.

Najlepszą historię z naszego wieczoru jaką usłyszałem to sposób w jaki Rościsław dostał amerykańską wizę. Mianowicie pojechał on w delegację do Władywostoku. Pomyślał o tym, że tutaj łatwiej jest zdobyć wizę. Więc zagadał w pracy, czy byłaby szansa pójść do amerykańskiego konsulatu. Wszyscy zgodzili się bez zająknięcia. Nie miał żadnych dokumentów potrzebnych do zrobienia wizy więc poszedł prosto do konsulatu z samą aplikacją i zdjęciami. Zapełniając ją wypisał ogrom języków, które zna dodając jeszcze do tego język klingoński (sztuczny język stworzony na potrzeby serialu startrek). Konsul widząc to, od razu zapytał o to, Rościsław odpowiedział jedną frazą pi kligońsku na co konsul odpowiedział mu, że wiedza będzie wydana za dwa tygodnie.

Takimi różnymi historiami umilaliśmy sobie czas, aż do piątej w nocy. Rano o ósmej wstałem, wziąłem prysznic. Zjedliśmy po bułce i czas było się żegnać. Wiele trzy już pisałem, że nie lubię takich momentów, że poznajesz świetnego człowieka i trzeba się zaraz z nim żegnać. Jedyny plus jest taki, że Rościsław zamierza przenieść się do Petersburga (Pitera). Zawsze łatwiej będzie się nam spotkać wtedy.

Poszedłem na miasto, gdzie byłem umówiony z Julią. Poznałem ją około ośmiu lat temu przez serwis internetowy last.fm. Dobierał on ludzi pi takich samych gustach muzycznych i jak się okazało nasze gusta były wręcz identyczne. Nie znałem wtedy rosyjskiego, więc pisaliśmy ze sobą po angielsku, później Julia poznawała stopniowo moje postępy w nauce języka rosyjskiego. Ona sama studiowała japonistykę o przez pewien czas tam mieszkała. Dostałem pod niej kiedyś pocztówkę, miałem się zrewanżować, ale jak to się mówi dałem ciała. Na szczęście ona nie obraża się za takie drobiazgi. Tym razem miałem już przygotowaną pocztówkę z Warszawy. W między czasie przeszliśmy koło największej opery w Rosji. I znów odniosłem wrażenie, że to miasto jest całkiem ładne. Julia musiała uciekać do pracy, a ja w drogę. Poszedłem jeszcze do restauracji zjeść czegoś rosyjskiego (i trafiłem na przepyszny kwas jagodowy). I pojechałem na obwodnicę miasta zahaczając miejscowe metro, robiące całkiem dobre wrażenie do tego posiadające dwie linie metra niczym my w Warszawie.

Life Hack:
Aplikacja działająca podobnie do polskiego jak dojadę.pl to 2gis dziadka zupełnie offline i trzeba wcześniej pobierać całe miasta. Trzeba pobierać wcześniej mapy całych miast i mamy w niej ponadto historie prawie wszystkich miejsc jeśli klikniemy na nie na mapie. Bardzo polecam pobrać i poćwiczyć. Do tego pozwala sprawdzić jak najszybciej dojechać z punktu a do b. Bo na przystankach w Rosji nie uświadczycie rozkładów, a pytanie ludzi o marszrutkę często bywa bezcelowe.

Zaraz za miastem złapałem miejscowego Niemca, który podwiózł mnie pod dużą stację benzynową. Wspomnę tylko, że na Syberię byli zsyłani nie tylko Polacy, ale i Rosjanie, Niemcy (miejscowych Niemców było nie mniej niż w Polsc), Litwini, Mołdawianie itd. Dlatego też na Syberii można jeszcze znaleźć polskie wioski w których można porozmawiać po polsku jak i niemieckie w których nadal mówi się po niemiecku. Co ciekawe ów Niemiec nie zamierza wracać do Niemiec mimo, że mówi po niemiecku i większość jego krewnych tak wyjechała. Żyje mu się tu dobrze i jak sam powiedział, to jego ojczyzna. Jego przodkowie mieszkali na południu Rosji w okolicach morza czarnego. I co ciekawe przyznał, że za ZSRR żyło mu się lepiej i pomimo wojny z trzecią rzeszą nie było żadnych złych odnosin do miejscowych Niemców, a w przypadku gdyby coś się stało. Komunistyczne rządy szybko posadziłyby sprawców za nacjonalizm.

Dojechałem do stacji benzynowej, gdzie kolejną osobą, która mnie wzięła był tatar syberyjski mieszkający w Nadbierieżnych Ciełnach, z wyglądu przypominający Jirija Szewczuka z DDT, świetnego rosyjskiego zespołu rockowego. Na początek musiałem zaczekać, bo przygotowywał sobie obiad, powiedział, żebym poszedł coś zjeść do kafeszki, jednak nie byłem głodny więc zaczekałem. Następnie i tak zostałem ugoszczony obiadem i świetną rozpuszczalna kawą. Jak się c okazało kierowca jeździł z gitarą, a w ogóle to miał na imię Ildar. Nagrałem całą naszą rozmowę, ale przez to, że zgubiłem kartę, wszystko poszło się j**. Spędziliśmy naprawdę fajny czas i pomimo, że jak sam przyznał Ildar, ma złe wspomnienia z Polakami przyjął mnie pud swój dach jak każdego innego Rosjanina. Kiedy zobaczył, że już padam. Zatrzymaliśmy się, zjedliśmy i powiedział bym szedł spać na v jego kojo, przygotowaliśmy nocleg i tak zasnąłem dobierając się do Krasnojarska.

Dodaj komentarz