25 dzień podróży (12.09)

Przebudziłem się przed Omskiem, kierowca mi podpowiedział bym nie zajeżdżał bo w mieście nie ma nic wartego do zobaczenia. Ja jednak uparty, uznałem, że chcę choć na chwilę zobaczyć centrum tego ponad milionowego miasta. Sprawdziłem na yandex transport, że muszę przejść około pięciu kilometrów do najbliższej marszrutki idącej do centrum. No nic dupa w troki plecak na plecy i paszoł. Wsiadłem w busa i zacząłem dalej zapisywać wspomnienia, tak, że nawet nie wiem w którym momencie przesrałem rzekę Irtysz, pamiętam jak się przyglądałem hali hokejowej i zazdrościłem Rosjanom, że sporty związane z łyżwami są, aż tak rozwinięte. Zajrzałem w telefon i kiedy oderwałem od niego wzrok, rzeka była daleko za mną. Byłem już dość głodny po wczorajszym stopowaniu więc poszedłem do restauracji Jolki-Pałki (Ёлки палки). Jest to świetna sieć restauracji z kuchnią rosyjską, które możemy napotkać po całej Rosji. Zjadłem do syta przeszedłem się dosłownie kilometr przez centrum po czym wsiadłem w marszrutkę jadącą w stronę wyjazdu z miasta.

Tym razem podebrał mnie Rosjanin w swoim zdezelowanym żyguli, pędzącym nim tyle ile jest w stanie ono pojechać. Chociaż na początku sprawy wcale nie wyglądały tak różowo, stałem na trasie na której nic się nie zatrzymało, a godziny leciały, w między czasie znalazłem hosta w Nowosybirsku Rościsława, który wydawał się być świetnym człowiekiem. Ale nic nie wskazywało na to, że ja tam dojadę te sześćset kilometrów. W tym czasie zatrzymał się jakichś tir, pomyślałem, że może uda mi się dogadać, a ja się patrzę, a tam wychodzi prostytutka, która obeszła mnie wielkim łukiem widząc, że ja do tego wszystkiego nagrywam. Za jakiś czas minąłem jakiegoś biednego faceta, który mi podpowiedział, że za rogiem jest stacje benzynowa. Poszedłem beztrosko, ale jednak okazało się, że ruch jest tam zerowy i sama babka powiedziała mi, że lepiej bym stopował na trasie. I tu uratował mnie Sasza, który mi szybko wytłumaczył, że łowcy polujący m-ca kaczki to nie łowcy, a spryciarze atakujący bezdomne zwierzęta. Że lepiej byłoby, gdyby polowali na dziki, które są dużo cięższe duo zrobicia. Tak też odjechałem od miasta dobre, sześćdziesiąt kilometrów. Po drodze jeszcze zepsuło mu się auto, więc poszedłem dalej próbować coś złapać. Jednak ostatecznie żyguli zostało naprawione i dojechałem do stacji benzynowej.gdzie już złapałem bardzo szybko Siergieja jadącego ze swym kumplem na dwa tiry do mojego celu.

Okazało się, że to typy będące okiełznanymi punkani słuchającymi sektoru gaza, rosyjskiej popsy i szansonu. Nasza rozmowa sprowadzała się w kółko do tego żebym przywiózł ze sobą koleżankami, które oni będą mogli bzykać. Na początku było to do wytrzymania, jednak później nie mogłem wytrzymać słuchając tych durnych gatek. Byli na tyle nierozgarnięci, że pogubili się w Nowosybirsku gadać jadąc pod wskazany adres. Powinienem być na miejscu o godzinie 23:00, a byłem prawie o drugiej w nocy.

Super tylko Rościsław biedny na mnie tutaj czekał.

Dodaj komentarz