Wstałem bez oznak dnia wczorajszego. Szybko spakowałem mandżur i byłem gotowy do pożegnania się z moim hostem. Jeszcze tylko dostałem ostatnie instrukcje jak mam kupić bilet na szybki pociąg do Shenzhen i już byłem na zewnątrz. Niestety nie mogłem tutaj spędzić kolejnej nocy, a szukać innego hosta nie miałem za bardzo ochoty. Pociąg miałem mieć o 7:47 więc czekała mnie pobudka o 4:30, a nie chciałem nikogo męczyć tak wczesnym wstawieniem. Jedyną opcją było znalezienie hostelu. Z tym nie było większych problemów, bo było już po sezonie i w granicy dwudziestu zlotych można się zmieścić. Czytaj dalej „62. Dzień podróży (19.10)”
Tag: szanghaj
61. Dzień podróży (18.10)
Tym razem przyszło nam wstać troszeczkę wcześniej około 7. rano. Nasz host musiał iść do pracy i nie był raczej z tych, którzy dają pełną wolność w ich mieszkaniu, klucze itp. To leży tylko i wyłącznie w gestii hosta, może i on innym pozwala zostać u siebie na dzień i daje klucz, ale na przykład nie zaufał nam wystarczająco. Ja zostawałem w tym miejscu jeszcze jedną noc. Natomiast Joohny miał lecieć dalej. Dość szybko się zebraliśmy, ja przepakowałem się w plecaczek miejski, a Johny spakował co miał. Okazało się, że mimo zapewnień Chińczyka, że wychodzi o ósmej, przyszło nam czekać troszeczkę dłużej. Ja pogrążyłem się w błogiej medytacji, a Nikita wyskoczył odstrzelić papierosa albo kilka. Swoją drogą te temat jest warty szerszego opisu. W prowincjonalnych miastach Chin europejscy palaczy będą przeszczęśliwi. Praktycznie zawsze jak ktoś poprosi Was o zdjęcie wspólne to da za nie Wam papieroska, a nawet całą paczkę. Papierosy są tu relatywnie tanie (około 5 złotych w miarę dobra jak na chińskie warunki paczka). Niestety trzeba się przyzwyczaić do tego, że fajki są bardzo nieprzyjemne w smaku. Wynika to zapewne z tego faktu, że Chiny nie podpisały umów ONZ określających wymogi na jakość produktów tytoniowych. Czytaj dalej „61. Dzień podróży (18.10)”
60. Dzień podróży (17.10)
Trawa w parku była na tyle gęsta, że spało się na niej zupełnie jak w łóżku. W nocy podjąłem decyzję, że to ostatni piękny dzień, który spędzę z Johnym. Powodów do tego było wiele. Nastąpiło pewne zmęczenie materiałem, nie lubię podróżować z ludźmi. Dużo ciekawsze przygody występują zazwyczaj, gdy podróżuje się w pojedynkę. Chociaż muszę przyznać, że przez większość czasu dogadywaliśmy się dobrze jak mało z kim mi się udaje. Z czasem jednak interesy nasze zaczęły się rozjeżdżać. Ja chciałem mieszać wszystko w mojej podróży, a Johny’emu zależało tylko na imprezach i ciągłej zabawie. Nie mógł zrozumieć, że czasem chcę zajrzeć w jakieś nietypowe muzeum albo w kolejną z setek świątyń. Cóż zrobić? Jestem tak stworzony, że wszystko mnie interesuje. Z drugiej strony ja się denerwowałem, kiedy szliśmy do galerii handlowej, podobnej do setek innych, niczym specjalnie się nie różniącej. I tak się nawzajem blokowaliśmy. Czytaj dalej „60. Dzień podróży (17.10)”