Wczoraj po zjedzeniu świetnej kolacji znaleźliśmy park, który jest w trakcie budowy w Sanqciu. Byliśmy w dość niewygodnym miejscu w północno zachodnim krańcu miasta, a chcieliśmy wydostać się na południe z południowo wschodniej części miasta. Bagatela omal 100 kilometrów i wiele przesiadek czekających nas na drodze, do tego dalej też nie ma prostej drogi i same przesiadki… Czytaj dalej „59. Dzień podróży (16.10)”
Autor: Michał "Hasan" Rowicki
58. Dzień podróży (15.10)
Smród na dworcu był na tyle duży, że wstałem bardzo wcześnie. Po za tym bałem się złodziei bo nie wyglądam na bezdomnego… Zacząłem ogarniać rzeczy, a Nikita jeszcze spał, podszedł do mnie chiński nauczyciel zapytać czy wszystko ok itd. Odpowiedziałem mu o całej podróży, myślę, że to biedny starszy człowiek. Pomimo tego „przelał” mi na wechat 18¥. Za tyle to nawet można tu zjeść, ale ja dalej nie wiem jak mogę użyć tych pieniędzy. Po chwili obudził się i Nikita, poszliśmy zjeść coś europejskiego z kawą, żeby obudzić się po tej ciężkiej nocy. Z pomocą map baidu wydostaliśmy się na autostradę. Czytaj dalej „58. Dzień podróży (15.10)”
Terakotowa armia [Galeria] (14.10)
57. Dzień podróży (14.10)
Czuliśmy się bardzo dziwnie po tej nocy, niewyspani i zdezorientowani. Poszliśmy coś zjeść, a następnie ja skoczyłem do muzeum o którym znów nie będę pisał, wiele osób zrobiło to o wiele lepiej przede mną. Czy warto tam wejść? Według mnie warto, co prawda brakuje trochę szczegółowych opisów po angielsku, ale jest to zrobione po to, aby turyści brali przewodnika. Ja podszedłem do sprawy cebulacko i podłączyłem się pod anglojęzyczną wycieczkę udając, że robię fotki. Zrobienie zdjęcia w najbardziej znanym miejscu z terakotową armią wymaga mega cierpliwości i dobrze wyrobionych łokci bo malutcy Chińczycy potrafią bardzo niepozornie się przed Was wcisnąć. Mi to zajęło około pół godziny zważywszy, że nie jest to high season. Nie chcę sobie wyobrażać co tu dzieje się latem. Później musiałem gonić moją kochaną grupę roztrzepanych Irlandczyków, zwiedzanie zajęło nam dwie i pół godziny, myślę, że to nie jest zły czas. Czytaj dalej „57. Dzień podróży (14.10)”
56. Dzień podróży (13.10)
Ta noc miała jeden element zupełnie inny niż w całej reszcie i to wcale nie efekt uboczny wczorajszego dnia. Obudziłem się pośrodku nocy, ktoś hałasował na korytarzu. Otworzył drzwi do naszego pokoju. Okazało się, że to ładna młoda Chinka. Podeszła do mnie zaczęła się witać szeptem ze mną po angielsku nie patrząc, że w pokoju śpi jeszcze z czterech innych facetów. Podeszła, siadła na łóżku i zaczęła mnie przytulać, głaskać po włosach i prawie się ze mną kłaść do łóżka. Cała sytuacja była dla mnie tak abstrakcja, że pomyślałem, że to jakieś piep***** smazy nocne, a juto będzie wstyd przed całym pokojem. W pewnym momencie dziewczyna się dołożyła spłoszyła – obudził się Nikita. Czyżby autosugestia, objęcia ustąpiły i zacząłem słyszeć bajbaj z chińskim akcentem.
55. Dzień podróży (10.12)
Czyli najarany wyhasany
Wylecieliśmy z mieszkania jeszcze przed dziewiątą rano, okazało się, że wczoraj zmarnowałem czas targując się o przejściówkę, która nie pasowała do tego co chciałem podłączyć. Mądry ja wyrzuciłem paragon, jednak w Chinach nawet bez paragonu można zwrócić towar o ile sklep jest mały i pracodawca Was pamięta. Tak też zrobiłem, w tym celu znów wróciliśmy do miasta. Po udanej akcji poszliśmy triumfalnie zjeść. Tym razem Chińczycyodnieśli zwycięstwo, byłem cały mokry, leciały mi łzy i katar płynął z nosa. Było smaczne, ale strasznie ostre. Johnny jeszcze gorzej zniósł to, ale ostatecznie daliśmy radę. Czytaj dalej „55. Dzień podróży (10.12)”
54. Dzień podróży (10.11)
Wsiedliśmy w autobus 307, aby pojechać do ogromnego centrum handlowego w którym powinienem znaleźć wszystko co mi potrzeba, czyli przejściówkę 3/4″ na 1/4″ oraz mocowanie zniszczone nad Bajkałem, pierwszą godzinę po prostu zwiedzałem. Budynek był podzielony na cztery piętra tematyczne, parter telefony, pierwsze piętro laptopy, trzecie komputery stacjonarne i czwarte ze sprzętem fotografIcznym oraz częścią gastronomiczną. Bardzo ciekawe, jak Chiny bronią się przed marketami, był to budynek w którym były setki malutkich ładnie wyglądających małych sklepików. Zapewnia to miejsce pracy większej ilości osób, z drugiej strony podwyższa to cenę towarów. Czytaj dalej „54. Dzień podróży (10.11)”
Czarno biała sesja zakurzonego Xi’anu
Chiny są pięknym państwem, jednak wielkim ich problemem są zanieczyszczenia powietrza. W Xi’anie tylko latem przez niewiele dni można zobaczyć niebieskie niebo. Brak słońca odbija się na zdrowiu mieszkańców. Z drugiej strony ludzie nie widzący słońca rzadziej się uśmiechają i częściej popadają w depresję, tak to bywa w przypadku niedoboru witaminy D. Podczas gdy w Krakowie zanieczyszczenia przekraczają 50 mikro gram na metr sześcienny wszyscy biją na alarm i tłumacza jak ciężko i źle się tak żyje. W chińskich miastach zanieczyszczenia często przekraczają 300 ug/m³
53. Dzień podróży (10.10)
Przywitała nas silna rosa, wszystko było mokre, oznaczało to dla nas tyle, że nie ruszymy się stąd póki nie wyschniemy, zeszło się do 11:00. Podeszliśmy do wyjazdu z drogi i zobaczyliśmy, że rosną tu jabłonie z ogromnymi chińskimi jabłkami, nazrywaliśmy ich chyba na trzy dni. Były one ogromne jak państwo środka.
Najedzeni wróciliśmy na trasę łapać stopa, po około pół godzinie zabrał nas tir. Pierwszy tir w Chinach, a kaliskiej, że to tutaj niemożliwe, nie mogliśmy się dogadać i kierowca nie mógł pojąć, że go naprawdę nie rozumiemy. Zrobiliśmy więc grę słowo za słowo, on mówi baśń coś po chińsku, Nikita odpowiada po rosyjsku, a ja po polsku. Po około pół godzinie kierowca chyba zrozumiał, że naprawdę go nie rozumiemy i przestał opowiadać baśń historie swojego życia. Gdyby rozumiał, jak działa tłumacz pewnie byśmy się dogadali bez takich głupich zabiegów, ale żadne tłumaczenie było dla niego bezsensowne… Mieliśmy kupę szczęścia, że akurat w tym mIejscu złapaliśmy takiego stopa, mieliśmy dzięki temu przepiękne widoki z bardzo wysokiego wiaduktu nad dolinami rzek Luo He i Hulu He. Czytaj dalej „53. Dzień podróży (10.10)”
52. Dzień podróży (9.10)
W nocy nie dawał nam spać strażnik oceniający komunistyczny park, ale i tak się wyspaliśmy dobrze, pogoda jak najbardziej dopisała, spaliśmy na ławkach i było na tyle ciepło, że nie obudziłem się w nocy ani razu. Skończyły mi się pieniądze więc w pierwszej kolejności dowiedziałem się gdzie jest bankomat i poszedłem do niego. W środku okazało się, że nie obsługuje on Mastercard. Zapytałem jak się później okazało dyrektora oddziału, gdzie znajdę bankomat z Mastercard. Łamanym angielskim wyjaśnił mnie gdzie znajdę odpowiedni bankomat, a za chwilę miałem sesję z całym personelem banku, któremu było bardzo przykro, że nie obsługują mojej karty i za to mnie przepraszali. Ach jacy Ci ludzie są kochani! Czytaj dalej „52. Dzień podróży (9.10)”