Poranek w Lidzie był bardzo spokojny, jedliśmy, gadaliśmy, ja pisałem notatki z podróży i czekałem aż Aryna zbierze się do wyjazdu. A okazało się, że nie ma śpiwora i musieliśmy pojechać na daczę jej dziadków, aby go od nich pożyczyć. Dostaliśmy jeszcze całą torbę jabłek i gruszek, które musimy taskać ze sobą, ale przynajmniej jest co jeść. Ostatecznie wyjechaliśmy około 15:00. Mama Aryny swoim granatowym Renault przewiozła nas prawie pod sam Nowogródek, do miasta brakowało jedynie około 30 kilometrów. Pożegnaliśmy się z mamą i młodszym bratem Aryny, który ma jedynie trzy lata i jest strasznym rozgadanym rozrabiaką. Czytaj dalej „5. Dzień podróży (23.08)”