Niedziela zaczęła się bardzo leniwie. U Arcioma spałem do 12:00, później herbatka kolejne hutarki (rozmowy) po Białorusku, wyjście na miasto, ciepłe cieburaki (bułki zapiekane z mięsem) do pakietu z kartonem na tabliczkę do Połocka. Marszrutka numer cztery i tak wyjechałem z Orszy. Wyciągam markery, patrzę a tam trzy jajka ugotowane jeszcze dzień wcześniej w Mińsku. Było dla mnie jasne, że do wieczora na upale trzydziestu stopni będą co najmniej niejadalne, nie wspominając już o zapachu mojego plecaka. Siedziałem pod znakiem oznaczającym koniec terenu zabudowanego, który posłużył mi do rozbijania jajek, chwilę później szybko je wciągnąłem. Zapisałem tabliczkę do Witebska, który był po drodze do mojego celu w Połocku. Czekałem około pół godziny po czym zabrał mnie Michaś pochodzący z Chim, wioski zaraz obok Aleksandryi, a obecnie mieszkający w Witebsku. Kierowca pokazał mi po drodze dwie rzeki (Arszyca i Luczosa) na jakich pływali Waregowie. Niedaleko stąd wyciągali swe łodzie na ląd i transportowali je parę kilometrów w stronę Dniepru i w taki sposób przepływali z basenu morza Bałtyckiego do Czarnego. Takim też sposobem dotarli Rurykowie na ziemię późniejszej Rusi Kijowskiej (którą później władali). Co ciekawe na terenach Rusi Kijowskiej pańska wiara nordycka żyła obok słowiańskiej w pokoju i nie było pomiędzy nimi większych konfliktów, a nawet zaczęły się przenikać. Czytaj dalej „10 i 11. Dzień podróży (28 – 29.08)”