Noc była ciężka… Edytce czas dawno nie leciał tak wolno. Wystraszona nocą, parkiem, twierdziła, że zaraz wyskoczy na nas jakiś dziki pies albo wjedzie rowerzysta (rozbiliśmy namiot na ścieżce, wg Hasana – rowerzysta bez świateł skończyłby w rzeczce dużo wcześniej, dla Edytki – „to było jak Marszałkowska!”). Wyjęła gaz, a ja się modliłem, żeby nie nacisnęła spustu. Byliśmy wtedy w namiocie, było grubo, spanie i płakanie przez parę godzin gwarantowane. Na szczęście nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Za to, gdy próbowałem zasnąć to budziła mnie, żebym dalej czuwał. W końcu zasnęliśmy i rano obudziliśmy się przy barszczu Sosnowskiego… Czytaj dalej „2. Dzień podróży (27.08)”