Przebudziłem się przed Omskiem, kierowca mi podpowiedział bym nie zajeżdżał bo w mieście nie ma nic wartego do zobaczenia. Ja jednak uparty, uznałem, że chcę choć na chwilę zobaczyć centrum tego ponad milionowego miasta. Sprawdziłem na yandex transport, że muszę przejść około pięciu kilometrów do najbliższej marszrutki idącej do centrum. No nic dupa w troki plecak na plecy i paszoł. Wsiadłem w busa i zacząłem dalej zapisywać wspomnienia, tak, że nawet nie wiem w którym momencie przesrałem rzekę Irtysz, pamiętam jak się przyglądałem hali hokejowej i zazdrościłem Rosjanom, że sporty związane z łyżwami są, aż tak rozwinięte. Zajrzałem w telefon i kiedy oderwałem od niego wzrok, rzeka była daleko za mną. Byłem już dość głodny po wczorajszym stopowaniu więc poszedłem do restauracji Jolki-Pałki (Ёлки палки). Jest to świetna sieć restauracji z kuchnią rosyjską, które możemy napotkać po całej Rosji. Zjadłem do syta przeszedłem się dosłownie kilometr przez centrum po czym wsiadłem w marszrutkę jadącą w stronę wyjazdu z miasta.
Autor: Michał "Hasan" Rowicki
24. Dzień podróży (11.09)
Tak na koniec wjechałem do Azji i nieświadomy niczego od razu dojechałem do Tiumeni. Dogadałem się z moją koleżanką Maryną, że oprowadzi mnie po mieście. Czasu nie mieliśmy za dużo bo tylko od 10:00 do 15:00 dalej w planach miałem wyjazd dalej na wschód do Omska. Poszliśmy więc na nadbiereżną i po raz kolejny się mocno zdziwiłem, ponieważ Tiumeń, wygląda bardzo europejsko nawet pomimo praktycznego braku historycznej zabudowy. Centrum jest w miarę czyste, wszystko zadbane i w ogóle. Okazało się, że to właśnie stąd wychodziło wiele ekspedycji badających ocean arktyczny. Było to prężnie rozwijające się miasto na zachodzie Syberii, jest tu kilka ładnych cerkwii, ale miałem już ich na tyle dość, że nawet do nich nie zaszliśmy. Czytaj dalej „24. Dzień podróży (11.09)”
23. Dzień podróży (10.09)
Wstałem z rana, zrobiłem sobie kawę żeby się obudzić, do tego poszła białoruska tuszonka (konserwa). Prysznic i poszedłem na miasto do muzeum sztuki w Permie. Dzień wcześniej nie zrozumiałem się z Anią i pomyślałem, że tutaj będą się znajdowały dzieła sztuki Nieńców i Chantów (koczownicze ludy żyjące na północy Rosji) związane z ich religijnymi pogańskimi wierzeniami. Było to logiczne bo w kraju permskim, żyli wcześniej komi chantowie (oczywiście na północy tego okręgu). Czytaj dalej „23. Dzień podróży (10.09)”
22. Dzień podróży (09.09)
Obudziłem się pod swoim brezentem pod samym barem. Usłyszałem jak podjeżdża samochód, potem drugi, zaczęły się jakieś rozmowy, nikt nawet nie zwrócił uwagi, że coś jest nie tak pod samym barem. Ja siedziałem i spokojnie pisałem kolejny post na bloga. Później podjechał kolejny samochód ktoś podszedł pod same drzwi zaczął pukać i dziwić się, że restauracja jest zamknięta. Widać wszyscy myśleli, że brezent leży po to, aby nie moknęły drewniane siedzenia. Czytaj dalej „22. Dzień podróży (09.09)”
21. Dzień podróży (08.09)
Wstałem z rana, kolejny post, kolejna godzina. Kawa z Saszą, pyszne śniadanie, jajecznica. Swoją drogą warto wyjaśnić jedną rzecz. Mianowicie Aleksander i Aleksandra mają taką samą zdrobniałą formę po rosyjsku: Sasza, to samo dotyczy Eugenii i Eugeniusza czyli Żenia. Przez co bez kontekstu ciężko określić czy mówię o mężczyźnie czy o kobiecie. Sasza ma na szczęście nienormowane godziny pracy przez co mogliśmy wyjść wystarczająco późno. Czytaj dalej „21. Dzień podróży (08.09)”
20. Dzień podróży (07.09)
Wstałem wcześniej, skończyłem kolejny post. Dima przyszedł i poszliśmy zjeść śniadanie. Czekały na mnie pielmieni rosyjskie na białoruską modę polane śmietaną. Do tego dostałem przepyszną kawę wprost z kafieterki wraz z pysznym wiejskim mlekiem. Zaczęliśmy znów rozmawiać o autostopie z Dimą, on bardzo by chciał zacząć też tak podróżować, a jego mama zupełnie nie ma nic przeciwko. Sama w młodości jeździła stopem. Dość długo namawiałem Dimę, aby spróbował pojechać na początek do Czeboksarów, które są dostatecznie blisko (150 kilometrów na rosyjskie odległości to tak naprawdę nic). I chyba nawet udało mi się go na koniec przekonać. Okazało się, że mama Dimy jest tatarką, a ojciec maryjczykiem. Przy tym sam Dima jeszcze dzień wcześniej określał się za ruskiego. Jest to jeden z wielu przykładów jak Rosjanom udało się przeprowadzić proces asymilacji różnych nacji. W Rosji praktycznie wszyscy mają wymieszane korzenie. Idę o zakład, że w dowolnym rosyjskim mieście, w ciągu dnia jeśli mi dacie pół godziny znajdę Wam człowieka z polskimi korzeniami. I nie chodzi tu o to, że Polacy mnożyli się tutaj jak króliki, a o to, że tak mocno wymieszani są tutaj ludzie. Czytaj dalej „20. Dzień podróży (07.09)”
19. Dzień podróży (06.09)
Wstałem około piątej, patrzę w telefon, a tam wiadomość od Anżeli, że jak będę wyjeżdżać to mam ją obudzić i odprawi mnie ona w drogę i że w ogóle mnie przeprasza, że dzień wcześniej wróciła późno i się ze mną nie zobaczyła. Wszystko fajnie, ale ja spałem w jej pokoju, a ona razem z siostrą w drugim. Nie chciałem zrobić skandalu podglądając jedną z nich. Poszedłem zrobiłem sobie kawę i pisząc kolejny post czekałem, aż ktoś wstanie. Czytaj dalej „19. Dzień podróży (06.09)”
18. Dzień podróży (05.09)
Miałem tego dnia wedle planów wyjechać dalej na wschód. Ale patrząc się, że wedle pogody nas cały dzień lać zdecydowałem, że zostanę cały dzień na miejscu. Wstałem dużo wcześniej, aby skończyć kolejny post, zrobiłem sobie kawę po wietnamsku i odplływałem we wspomnieniach. Później zjedliśmy z Anżelą kolację i zostałem odprowadzony do metra.
W Rosji każde miasto, które za związku radzieckiego miało więcej niż milion mieszkańców musiało mieć postawione metro. Dokładnie tak samo tutaj zostało postawione pod koniec lat 80. W metrze używane są żetony z nabitą dziurką. Łudząco przypominają te używane w Petersburgu i nie przypadkowo. Okazuje się, że przez c wiele lat były tu używane dokładnie takie dane żetony jak w Piterze i ludzie wywozili je tam masowo, bo tam były dwa razy droższe. Czytaj dalej „18. Dzień podróży (05.09)”
17. Dzień podróży (04.09)
Przebudziłem się z kociakami, które chciały się bawić wszystkim co tylko znalazło się w ich zasięgu. Chociażby moim kucykiem. Ogarnąłem kolejny post na bloga i poszedłem obejrzeć kreml, który był położony niedaleko od domu Maksima. Pod samymi murami przepływa malutka rzeczka Kamionka, nazywa się tak ponieważ dawniej miała kamienne dno, była poszerzona i przepływali przez nią kupcy, którzy zwiększali potencjał tego miasta. Zaraz za rzeką na polanie pasły się krowy. Jeśli nie zwracać uwagi na chińskich turystów, to ma się odczucie, że przeniosło się w inną czasoprzestrzeń. Sam kreml tak naprawdę nie posiada murów, posiada jedynie wały obronne, które zachowały się do współczesnych czasów w bardzo dobrym stanie. Na terenie kremla znajdują się dwie cerkwie, przy czym cerkiew Mikołaja cudotwórcy jest w pełni drewniana. Do dzisiaj drewniane kopuły wyprawiają mnie w zachwyt, ile czasu trzeba spędzić przy ich obróbce nawet nie chcę sobie wyobrażać. Cerkiew została przeniesiona z jakiejś spod suzdalskiej wsi, była odrestaurowana jeszcze w latach sześćdziesiątych i jest świetnym przykładem jak wyglądały świątynie w osiemnastym, dziewiętnastym wieku w okręgu suzdalskim. Zaraz obok głównej cerkwii przemienienia pańskiego znajduje się czasownia (mała świątynia prawosławna) w której znajdują się zwłoki księcia Pożarskiego, który dowodził armią jaka wypędziła Polaków z Moskwy w 1612 roku. W związku z tą historią jest wiele zakłamań, ale wrócimy do tego w Niżnym Nowgoradzie. Czytaj dalej „17. Dzień podróży (04.09)”
16. Dzień podróży (03.09)
Wstałem o 7:30, widząc wszystko w totalnej rozsypce , spakowałem wszystko w plecak, toaleta, pożegnałem się z Nikitą, który z nami nie pił i wybiegłem na dworzec Nowogiriejewskij, musiałem zrobić trzy kilometry w 25 minut z pełni napakowanym plecakiem. Co się udało, kosztem mokrych wszystkich ciuchów na sobie. Na dworcu były tłumy ludzi, stanie do kas odpadało jeżeli miałem zdążyć na swój pociąg. Poszedłem więc do kolejnych automatów, którym po wczorajszym dniu przestałem ufać. Na szczęście na elektrićki nie trzeba uzupełniać danych osobowych. Wybrałem wszystko, przystępuje do płacenia kartą, a tu zonk. Jakiś błąd, drugi raz powtarzam procedurę to samo, ludzie za mną się denerwują i przechodzą do innych automatów, widząc, że szykuje się grubsza potyczka z techniką. W końcu wysupłuję gotówkę i opłacam nią przejazd. Drukuje się bilecik i biegnę z nim co sił na górę na peron, jest godzina 8:26 i za dwie minuty mam odjazd swojego pociągu. Jeszcze bramka, która mnie przepuszcza z moim biletem na QR kod. Dolatuje na peron i chód się nie zgadza, mój pociąg odjechał dwie minuty temu. Cholera pomyliła mi się godzina odjazdu o cztery minuty. Co robić? Czytaj dalej „16. Dzień podróży (03.09)”