Zdecydowaliśmy się odpocząć w Al Dakchla i spędzić tu jeszcze jedną noc. Wyszukaliśmy atrakcji turystycznych i jak zwykle pojawiły się nam same meczety. No prawie, pojawił się jeszcze jeden kościół katolicki, co nas specjalnie nie zdziwiło. Al Dakchla za panowania Hiszpanów nazywała się Villa Cisneros i to miasto zostało założone właśnie przez nich w niesamowitym miejscu. Miejscowość została ulokowana na piaszczystej mierzei stworzonej z wydm piaskowych, co jest bardzo rzadkim zjawiskiem. Spotkaliśmy różne nazwy takiego tworu geograficznego i sami nie wiemy, która jest prawidłowa: hammam, laguna czy inne. Czytaj dalej „26-27. Dzień podróży (20-21.09)”
Miesiąc: wrzesień 2017
23-25. Dzień podróży (17-19.09)
Kiedy nasi przodkowie, jeździli na saniach do Szwecji, wtedy Sahara była sawanną. Cała pokryta stepami, wzdłuż i wszerz porośnięta trawami. Zamieszkiwali ją koczownicy, których obecnie znamy jako beduinów. Jasnoskórzy mieszkańcy północnej Afryki zwani berberami. Nazwa ta powstała w starożytnym Rzymie od słowa barbarzyńcy. Plemiona te od wieków wykazywały się ogromną walecznością i okrucieństwem. W ciągu wieków klimat się zmieniał i Sahara zaczęła pustynnieć, następstwem tego były ogromne migracje ludności w kierunku równika, jak i na północ – nad basen morza śródziemnego. Na Saharze ostali się tylko najsilniejsi i najbardziej wytrzymali nomadowie. Więcej o historii Berberów możecie przeczytać w ostatnim poście.
22. Dzień podróży (16.09)
Obudziliśmy się w magazynie, to była ciężka noc, spanie na dywanie, który leżał na betonie… Hasan w nocy napompował materac, żeby Edyta mogła wygodniej spać. Pobudka jak w wojsku – Wstawać, wystarczy tego spania! Kiedy Abderhaman ze swoim kolegą wypakowywali auto, my wzięliśmy prysznic z wiadra, drzwi zastawiając płytą wiórową. Później, marokańskie whiskey, czyli mocno słodzona herbata, narzekanie na kaca, rozmowy o alkoholach itd. Zapakowaliśmy się do Volkswagena Transportera i ruszyliśmy pod kasbah (zamek), gdzie się pożegnaliśmy. Śniadanie i wtedy dopiero dzień się dla nas zaczął.
21. Dzień podróży (15.09)
Ten dzień zaczął się inaczej niż wszystkie poprzednie. Edytę męczyła wysypka od paru dni i nie ustępowała pomimo użycia kremu antyalergicznego. Każdego dnia pojawiały się nowe czerwone punkty, a dziś rano parę z nich zamieniło się w wielkie czerwone placki. Musieliśmy po raz pierwszy skorzystać z naszego ubezpieczenia podróżnego.
20. Dzień podróży (14.09)
W końcu dotarliśmy do Marakeszu, byliśmy w mieście z ponad tysiącletnią tradycją. W tym czasie miasto przeszło przez dwa okresy rozkwitu, w X w. i w XVI w. kiedy to, de facto, było stolicą sułtanatu Maroka. Prawdopodobnie popadłoby w ruinę gdyby nie francuska kolonizacja (o ironio!). W 1912 roku Marakeszowi została przydzielona funkcja stolicy centralnej części Maroka. Francuzi część pieniędzy zarabianych na kolonii przeznaczyli na badania archeologiczne i restaurację miasta. To dzięki tym pracom w dużej części możemy dziś zwiedzać zabytkowe obiekty Marakeszu.
17-19. Dzień podróży (11-13.09)
Dzień dobry cieszę się, że tu jesteś Edytko, masz chustkę, żeby nie zaczepiali Cię źli ludzie. Tak by powiedziała mama Badre, gdyby znała inny język niż arabski. Tych słów nie potrzebowaliśmy, o wszystkim mówił jej uśmiech. Zabraliśmy się wraz z Badre zaraz po śniadaniu około 6:45 do Rabatu, stolicy Królestwa Maroka. Jeszcze szybka kawa i byliśmy w taksówce do ambasady Mauretanii.
16. Dzień podróży (10.09)
Spaliśmy ile wlezie u Abdessameda. Zebraliśmy majdan i skoczyliśmy do kafejki w której ceny były mega przystępne. Pierwszy raz tak się najedliśmy za 60 dirhamów. Dwa ogromne omlety z kopcem tostów i serem, do tego oliwki, chlebki, kawa i sok w bonusie. Miejsce to było oddalone od medyny gdzie studenci przychodzą zjeść, wypić kawę i pouczyć się. W środku była ogromna ilość otworzonych laptopów z autocadami, pdfami itd. Zazwyczaj do takich kafejek przychodzą sami mężczyźni, dużym wyrazem emancypacji są pojawiające się w takich miejscach kobiety. Tu było ich kilka.
14-15. Dzień podróży (8-9.09)
Radouana poznaliśmy dzień wcześniej. Wyglądał na świetnego rastafarianina. Drobne dredy dumnie dyndały na jego głowie. Zaprosił nas na miętową herbatę, którą nalewał w iście mistrzowskim stylu. Opowiedział nam o swojej rodzinie mieszkającej na Saharze, pokazał nam album ze zdjęciami krewnych. Okazało się, że jest mieszanką Berberów, murzynów i Arabów. Rozbawiał nas przeróżnymi żartami w rytmie reggae i marokańskiego rapu. Siedzieliśmy na tarasie na cudownych ręcznie tkanych dywanach. Zapytał gdzie zamierzamy spać. Powiedzieliśmy że mamy hostel, a jutro raczej jedziemy do Fezu. Zaproponował nam, abyśmy spali u niego na tarasie, a on będzie spać w sklepie. Podobno często tak przyjmuje turystów. Mówił, że kocha on podróżników i uwielbia uczyć się od nich języków. Oczarowani jego opowieściami powiedzieliśmy, że może się jutro u niego prześpimy. Odpowiedź była zaskakująca: może w Maroku oznacza takie delikatne aczkolwiek stanowcze nie.
12-13. Dzień podróży (6-7.09)
Obudził nas żar słońca. Powoli zaczęliśmy sprzątać majdan, a było to trudne, po wczorajszym zamieszaniu ze spaniem nic nie było na swoim miejscu. Okazało się, że wczoraj nie raz wdepnęliśmy w krowi placek, a Edyta nawet na nim usiadła. Nie było więc wyjścia musieliśmy znaleźć prysznic, umyć rzeczy i cali się wykąpać. Mimo, że była już 10:00 rano to wszyscy spali. Dopiero po paru minutach odnaleźliśmy kolejnego kuzyna Saida, który właśnie wydoił krowy. Po krótkim telefonie udostępnił nam toaletę i byliśmy ocaleni od tego smrodu. Lodowaty prysznic nas obudził. Zabraliśmy manatki z góry, pożegnaliśmy się z Saidem i jego rodziną.
Podsumowanie Europy
To co wszyscy lubią najbardziej, statystyki i suche liczby:
10 dni
4000 km
2000 zł
32 stopiki
3 noce w hotelach
1 noc u poznanych ludzi
5 nocy na przyrodzie, w parkach, na stacjach przy autostradzie, w toaletach
1 połamanie i naprawienie namiotu
1 prom do Afryki Czytaj dalej „Podsumowanie Europy”