Tak więc nie żartowałem, że wygrałem auto. W Yun’anie kupiłem chipsy, a w nich znalazłem kupon ze zdrapką pod którą był QR kod. Normalne jego wczytywanie prowadziło mnie do nie istniejącej strony. Z pomocą przyszły dzieci z którymi chodziliśmy cały dzień. Powiedziały mi, że muszę go wczytać przez łisi, czyli chińskiego mesendżera. Wczytałem kod i na ekranie pojawiło się konfetti i niezrozumiałe dla mnie napisy z nieźle wyglądającym SUVem. Pomyślałem, że to konkurs w którym trzeba zebrać tysiąc szczęśliwych kuponików i wtedy wygram samochód. Pomyślałem, czemu nie spytać Shi Hao, o to gdy się spotkaliśmy (to ten gość, który nas tu wczoraj przywiózł, a dziś specjalnie przyjechał się z nami spotkać). Powiedział mi, że chyba coś wygrałem, po czym gdzieś zadzwonił i rozmawiał z 15 minut. Powiedział, że musimy zajechać w jedno miejsce. Ja się patrzę, a my podjeżdżamy pod salon samochodowy. Wszedłem do środka, poprosili mnie bym pokazał im QR kod. Oddałem im go, znowu 15 minut czekania, ale tym razem przynajmniej na miłej skórzanej kanapie.
Następnie podszedł do mnie zdezorientowany chiński pracownik i łamanym angielskim wyjaśnił mi, że wygrałem samochód. Wow!!! To chyba mi się śni! Nikita uszczypnij mnie. Zaraz fotki z kluczykiem wszystko super, pięknie, kolorowo. A zaraz zimny prysznic, jesteś łajggłorenem (cudzoziemcem) i nie możesz dostać go, możemy dać Ci jedynie równowartość 40% jego wartości, do tego jeszcze kupa podatków, że dostaniesz jedynie 12-15% jego wartości. I znów czekało mnie podpisywanie kupy niezrozumiałych chińskich dokumentów… A mama mówiła, nie podpisuj tego czego nie przeczytałeś. Może zawarłem pakt z diabłem? Na szczęście podpisy były dokonane długopisem ze zwykłym atramentem, a nie piórem z moją krwią.
Cały ten proces zajął ponad godzinę. Pieniądze mają być mi wydane w Pekinie, firma na załatwić wszystkie formalności za mnie. Jak dostanę je to na pewno o tym wspomnę na blogu!
Na koniec lista szczegółów:
Samochód nazywa się Weiwang S50 lub po chińsku 北汽威旺S50 1,5T.
Kosztuje około
¥7.88万 = ¥ 78,800 = 40 000 PLN (około)
Z czego dostanę 1/4 co nadal brzmi dobrze.
W ciągu tej podróży spotkałem się z ogromną ilością pomocy i te pieniądze również wykorzystam, aby pomóc komuś. Zamierzam przekazać całą tą kwotę na jedną organizację charytatywną, która według mnie robi naprawdę wiele dobrego. Na pewno nie będzie to Green Peace!