Wstałem o 7:30, widząc wszystko w totalnej rozsypce , spakowałem wszystko w plecak, toaleta, pożegnałem się z Nikitą, który z nami nie pił i wybiegłem na dworzec Nowogiriejewskij, musiałem zrobić trzy kilometry w 25 minut z pełni napakowanym plecakiem. Co się udało, kosztem mokrych wszystkich ciuchów na sobie. Na dworcu były tłumy ludzi, stanie do kas odpadało jeżeli miałem zdążyć na swój pociąg. Poszedłem więc do kolejnych automatów, którym po wczorajszym dniu przestałem ufać. Na szczęście na elektrićki nie trzeba uzupełniać danych osobowych. Wybrałem wszystko, przystępuje do płacenia kartą, a tu zonk. Jakiś błąd, drugi raz powtarzam procedurę to samo, ludzie za mną się denerwują i przechodzą do innych automatów, widząc, że szykuje się grubsza potyczka z techniką. W końcu wysupłuję gotówkę i opłacam nią przejazd. Drukuje się bilecik i biegnę z nim co sił na górę na peron, jest godzina 8:26 i za dwie minuty mam odjazd swojego pociągu. Jeszcze bramka, która mnie przepuszcza z moim biletem na QR kod. Dolatuje na peron i chód się nie zgadza, mój pociąg odjechał dwie minuty temu. Cholera pomyliła mi się godzina odjazdu o cztery minuty. Co robić?
Podchodzę do losowej osoby stojącej obok mnie i pytam, czy pociąg do Władymira już odjechał. Dziewczyna odpowiada, że pojechał i że sama się na niego spóźniła. Jedyna opcją jaka nam zostaje to pociąg Moskwa – Pietuszki. Jaki odjeżdża 200 kilometrów od Moskwy i do tego jedzie trzy godziny. Bardzo się ucieszyłem z takiego obrotu spraw. Rosyjski pisarz napisał na swój czas kontrowersyjną książkę o pijaczku-inteligencie Winniczce, który pokazywał również tą trasę na kacu w latach sześćdziesiątych. Czytając tą książkę trzeba przygotować się w pampersy, bo zwieracze mogą nie wytrzymać
Swoją drogą należy tutaj wspomnieć, że rosyjska kolej praktycznie się nie spóźnia. Tym razem to mógłby plus jakby się spóźniła, ale tak naprawdę polska kolej ma czego się uczyć od Rosjan. Tutaj można wręcz synchronizować zegarek wraz z odjazdem pociągu.
Pierwsza godzina w pociągu posłużyła mi na spanie mizernym snem, cały czas meczyli mnie miejscowi handlarze, którzy sprzedają i reklamują swój towar. Do tego przechodzili przez mój plecak i głośno wyrażali swe niezadowolenie jego obecnością. Kiedy trochę otrzeźwiałem, wrzuciłem go nas górną półkę. Od razu posypały się uwagi, żeby on.nie spadł, czy dobrze go wyłożyłem itd. I tak źle i tak niedobrze, ni w żyć ni w oko…
Plecak nikogo nie zabił, a ja siadłem pochłaniać książkę i zalewając się z tekstów w niej.
„Panowie! Nawiasem mówiąc, mam najzupełniej poważny zamiar detalicznie przestudiować etykę, aby ustrzec się w przyszłości przed nieświadomym stosowaniem się do jej zasad…”
Wyszedłem w Pietuszkach, które okazały się naprawdę śliczną wioską, poznałem Ilje, który tak jak ja spóźnił się na pociąg, powiedział, że będzie jechać autostopem, ucieszyłem się myśląc, że zyskam kompana, jednak szybko wyjaśniło się, że pod słowem autostop rozumie blablacar, więc w związku z tym rozłączyliśmy się. On poszedł do makdaka, a ja na trasę w kierunku stacji benzynowej. Byłem już trochę głodny, więc miałem ogromną nadzieję, na zjedzenie czegoś sycącego. Po przejściu trzech kilometrów okazało się, że stacja jest zamknięta od wielu lat co nie przeszkadza się jej znajdować na open streets maps. Rades nie rades zacząłem stopować. Ku mojemu zdziwieniu, po dziesięciu minutach zatrzymał się kierowca ciężarówki Olieg, który jechał dokładnie tam gdzie się wybierałem czyli do Suzdala. Okazało się, że uwielbia Polskę i polskie filmy, a jego marzeniem jest przyjechać do nas na wakacje. Do tego powiedział, że bardzo chętnie będzie podwozić Polaków jeżeli tylko będzie taka szansa. Jego główna trasa to: Moskwa Rostów nad Donem.
Dojechałem w tym miłym towarzystwie pod sam Suzdal, który w języku rosyjskim tak samo jak Twer jest rodzaju żeńskiego. Widoki są tutaj prześliczne, jak na dłoni widać całe miasto z jego licznymi cerkwiami i monastyrami. Pod samym miastem pasą się konie, krowy, a nawet kozy i owce. Nadaje to mu sielski wygląd. W samym mieście nie uświadczymy, pstrokatych budynków, żaden nie może być wyższy niż dziesięć metrów i nie może nie pasować do stylu wszystkich budynków w koło. Jest to chyba jedyne miasto w Rosji, które jest tak dobrze strzeżone przez konserwatora zabytków. Do tego zostało włączone pod ochronę jeszcze za czasów sowieckich w latach sześćdziesiątych. Do tego czasu i Tak udało się zniszczyć i zburzyć wiele świątyń w tym miejscu. Możemy to zauważyć w prosty sposób. Kiedyś cerkwie tutaj budowano podwójnie: dużą letnią z cienkimi ścianami i małą zimową z bardzo grubymi ścianami plus dzwonnica, która była albo wkomponowana w dużą cerkiew albo była wolnostojącym budynkiem. Tak dużą ilość cerkwii Suzdal zawdzięcza kupcom, którzy stawiali je, aby wyzerować licznik grzechów. Samo miasto jest bardzo stare ma około 900 lat i co ważne znajduje się na liście światowego dziedzictwa Unesco.
W tym roku w Rosji została podpisana ustawa, która pozwoli wykorzystać wolne przestrzenie pod specjalne cele, przez co rozumie się także hotele. Już teraz mieszkańcy boją się, że miasteczko zostanie zbudowane hotelami rosyjskich oligarchów. Więc jeśli Wam się spodobały takie sielskie widoki to czym prędzej planujcie wyjazd do Suzdala!
Tego wieczora spotkałem się ze swoim hostem Maksimem, jego drugim gościem Sarą z Australii, której rodzice pochodzą z Hong Kongu. I pochodziliśmy razem po muzeach, monastyrach, podziwiając to piękne miejsce. Za to noc spędziłem z ośmioma kotami rasy Kornisz Reks, które miały sierść jak owce. O dziwo nawet nie przeszkadzały mi dość tej nocy albo Tak bardzo byłem zmęczony.