56. Dzień podróży (13.10)

Ta noc miała jeden element zupełnie inny niż w całej reszcie i to wcale nie efekt uboczny wczorajszego dnia. Obudziłem się pośrodku nocy, ktoś hałasował na korytarzu. Otworzył drzwi do naszego pokoju. Okazało się, że to ładna młoda Chinka. Podeszła do mnie zaczęła się witać szeptem ze mną po angielsku nie patrząc, że w pokoju śpi jeszcze z czterech innych facetów. Podeszła, siadła na łóżku i zaczęła mnie przytulać, głaskać po włosach i prawie się ze mną kłaść do łóżka. Cała sytuacja była dla mnie tak abstrakcja, że pomyślałem, że to jakieś piep***** smazy nocne, a juto będzie wstyd przed całym pokojem. W pewnym momencie dziewczyna się dołożyła spłoszyła – obudził się Nikita. Czyżby autosugestia, objęcia ustąpiły i zacząłem słyszeć bajbaj z chińskim akcentem.

Rano budzę się i Nikita pyta mnie co ja robiłem z tą Chinką i czy nie jestem zbyt szybki, odpowiedziałem mu całą historię i nie mógł mi uwierzyć, że tak to wszystko wyglądało, ale historia się zgadzała kropka w kropkę. Zaczekaliśmy specjalnie dłużej, żeby zobaczyć kto to taki. I po godzinie wyszła z chłopakiem w kasku na motor. Nawet nie mówiąc część tylko spłoszona wyszła co prędzej. Chyba dobrze, że Nikita się obudził możliwe, że przy pomocy kung fu potrzebowałbym nowej szczęki, a tego moje ubezpieczenie nie pokrywa. Uff…

Zebraliśmy się i poszliśmy łapać autobus za miasto. Najpierw wsiedliśmy w jeden i chcieliśmy tylko za nie wyjechać, żeby dalej łapać okazję do terakotnej armii. Oczywiście zaczęły się w pierwszym autobusie rozmowy skąd jesteśmy dokąd jedziemy itd. I konduktor w autobusie podpowiedział nam, że możemy złapać tani autobus do terakotnej armii za 6¥. Brzmi świetnie, nie? Zrezygnowaliśmy że stypa, żeby czym prędzej odhaczyć to turystyczne miejsce, ale nie nie. Nie ma mowy. Myślałem, że miejsca znajdujące się na światowej liście dziedzictwa Unesco będą wyposażone w możliwości płatności kartą. W Chinach tak to widać nie działa. Po za tym nigdzie przy kasach nie było bankomatów obsługujących europejskie karty. Musiałem iść duo miasta oddalonego kilka kilometrów od tego miejsca. Nie było szans, że dziś wejdę, kolejny dzień w plecy.

Poszliśmy więc wziąć kasę, zjeść, jeszcze z dzieciakami porozmawialiśmy na ulicy, a dokładnie z dziewczynami, bo chłopcy byli zazdrości i oburzeni na nas. A następnie poszliśmy spać w lasek zaraz obok armii terakotowej. Całą noc słyszeliśmy w koło nad kroki, byliśmy tak wystraszeni jak jeszcze nigdy. Byliśmy zbyt blisko ludzi by było to duże zwierzę, więc jedyna opcja to człowiek. Ale nie byliśmy w stanie go wypatrzeć. Ja w końcu nie wytrzymałem i włączyłem latarkę, ale nikogo nie było. Ale nadal co jakiś czas słyszałem kroki i łoskot łamanych patyków. Czyżby to wielka armia terakotowa ożywała nocą? Może pod nami jest kolejny czwarty sektor w którym miała się ona znajdować, ale wszyscy naukowcy twierdzą, że po prostu nie zdążyli jej wybudować?

Nie odpowiem na te pytania, rano gdy się obudziliśmy spostrzegliśmy parę złap zapuszczonych baraków w lesie. Może to ktoś między nimi chodził, może upadające liście łamały patyki, a może to armia?

Dodaj komentarz